lubie to .!

piątek, 28 czerwca 2013

16.Odpowiesz mi w końcu.?

*Weronika:
-Gdzie idziemy .? - zapytałam Marco.
-Na spacer.
-Teraz .?
-Tak, teraz. Musimy pogadać. - uśmiechnął się i poszliśmy. Spacerowaliśmy ulicami Dortmundu. Była trzecia nad ranem, miasto jakby wymarło. Szliśmy w ciszy, którą nagle przerwał Marco.
-Pamiętasz nasza rozmowę.?
-Możesz jaśniej.?
-Tą, w której prosiłaś abyśmy zostali przyjaciółmi, nic więcej .?
-No pamiętam, ale co to ma do rzeczy .?
-Bo wiesz, trochę cie okłamałem.
-Jaśniej proszę.
-Bo ja czuję coś więcej. Chciałbym być kimś więcej, niż tylko przyjacielem. - popatrzył mi prosto w oczy. Nie wiedziałam co powiedzieć.

-Ale ja mam przecież chłopaka.
-Który w najważniejszym, dla ciebie, dniu ma cie w dupie.
-Nie przeginaj, on mnie kocha, mówił mi to.
-Gdyby cię kochał, byłby tu dzis obok ciebie. Ale ja się cieszę, że go nie ma. A teraz proszę cię, popatrz mi w oczy i powiedz, że nic do mnie nie czujesz, a dam sobie spokój.- przybliżył się do mnie, objął moja twarz i zmusił mnie abym patrzyła mu prosto w oczy. Nie mogłam zaprzeczyć faktowi, że jednak jakaś cząstka mnie kochała blondyna stojącego naprzeciw. Dopiero to do mnie dotarło ? Czy może, po prostu, właśnie w tym momencie pokochałam Marco. 
- Odpowiesz mi w końcu.?- prawie wykrzyczał.
-Przepraszam. - odpowiedziałam przez łzy, wyswobodziłam się z uścisku chłopaka i pobiegłam. Nie byłam pewna dokąd zmierzam, nie obchodziło mnie to wtedy. Chciałam, no właśnie, czego ja właściwie chciałam ? Nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi.
-Weronika, zaczekaj.- usłyszałam za sobą. Nie zwracałam uwagi na wołanie chłopaka, biegłam przed siebie. Byle dalej. Niestety, po kilku chwilach opadłam z sił. Marco ma dużo lepszą kondycję, przecież to oczywiste, w końcu jest piłkarzem. Na dodatek zaczął padać deszcz, gorzej być nie może.
-Proszę cię, odezwij się w końcu. - delikatnie mną potrząsnął.
-Co ty chcesz usłyszeć? Że cię kocham? No to proszę bardzo, kocham cię. Zadowolony?
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - uśmiechnął się.
- I z czego się cieszysz.? Namieszałeś mi w życiu, teraz nie wiem co mam zrobić. Już miałam wszystko poukładane. A teraz? Musiałeś się zakochać, wszystko przez ciebie. To twoja wina że cię pokochałam, że nie chce wracać do Polski, do rodziny, że chce zostać tu. To wszystko przez ciebie...-obwiniałam go o wszystko, a łzy płynęły mi po policzkach strumieniem. 
- Uspokój się. - najpierw mnie przytulił, a potem pocałował. Jeszcze nigdy, nikt nie uciszył mnie w tak miły sposób. Staliśmy złączeni w pocałunku, a z nieba padał deszcz.
-I co ja ma teraz zrobić.? - zapytałam.
-Zostać.
-Łatwo ci mówić. Wszystko co mam, mam w Polsce.
-Ale tu masz mnie i Karolinę. Bardzo chcę, żebyś została, ale to zależy od ciebie, nie będę cie namawiać, sama zdecyduj. - cmoknął mnie w czoło.
-Wielkie dzięki.


*Karolina:
-Wstawaj śpiochu. - Mario szeptał mi do ucha.
-Która godzina .?
-Południe.
-Słucham.?! Boże, matka mnie zabije... Dlaczego nie obudziłeś mnie wcześniej.?
-Tak słodko spałaś, nie miałem serca cie budzić. A o matkę się nie martw, dzwoniłem do niej, wszystko załatwione. A teraz wstawaj na śniadanie.
-Zaraz przyjdę, tylko się ubiorę.
-Mhm.
-Ale wyjdź.
-Dlaczego .?
-Bo chce sie ubrać.
-I tak widziałem cie już nagą.
-I co z tego .?  Wyjdź, ale najpierw daj mi jakąś koszulkę.
-Masz - rzucił mi swoja klubową 10.
-Wiesz co lubię. - uśmiechnęłam się. Ubrałam się i zerknęłam na telefon, pięć nieodebranych połączeń od Weroniki. Oddzwoniłam:
-Hej, coś sie stało .? - zapytałam.
-Gdzie ty do cholery jesteś .?
-U Mario.
-Ok, wszystko rozumiem.
-Cos się stało .? -powtórzyłam pytanie.
-Oj stało. Kiedy będziesz w domu .?
-Mogę być zaraz, jeśli to coś poważnego.
-Bądź za godzinę, muszę ci coś opowiedzieć.
-Ty patrz, ja tobie też.
-Dobra, na razie.
-No idziesz czy nie.? - Mario darł się z kuchni.
-Idę, idę.
Śniadanie minęło w bardzo miłej atmosferze. Chociaż byłam trochę skrępowana wczorajszym wydarzeniem. Skrępowana i szczęśliwa. Tak jak obiecałam Weronice, po godzinie byłam w domu. Czekała na mnie w salonie, ojców nie było, na szczęście.
-Nie uwierzysz jak ci opowiem. - palnęłam na powitanie.
-No dawaj.
-Mario powiedział mi wczoraj, że mnie kocha.
-Zmówili się czy co . - nie rozumiałam o co jej chodzi.
-Co masz na myśli.?
-Wyobraź sobie, że usłyszałam to samo, wczoraj od Reus'a.
-Nie pierdol . - nie mogłam uwierzyć.
-Nie śmiała bym. I powiedział, że byłby bardzo szczęśliwy gdybym tu została.
-Też bym była szczęśliwa.
-Myślisz, że nie wiem. -  zaśmiała się. - Moje całe życie jest w Polsce, mam to ot tak zostawić, dla chłopaka?
-Sama zdecyduj.
-Grr.. Myślałam, że chociaż ty pomożesz mi podjąć decyzję.
-Nie potrafię ci pomóc.
-A mówiłaś, że noc spędziłaś u Mario. - znacząco poruszał brwiami.
-Mhm. - zawstydziłam się.
-Jak było .?
-Bosko,  i na tym zakończmy.

 *************************************************************
Przepraszam, że tak strasznie krótko, ale tylko na tyle mnie dziś stać, i przepraszam, że dopiero dziś, miałam dodać we wtorek, ale byłam na ostatniej wycieczce z klasą, a w środę i czwartek rozpaczałam z powodu końca roku.
Wczoraj miałam zakończenie roku i jestem załamana. Musiałam sie pożegnać z klasą, z którą spędziłam trzy lata, nie pamiętam kiedy ostatnio tak beczałam, nawet teraz kręci mi się łza w oku. Na dodatek zabrakło mi jednej czwórki do paska, gdybym zamiast 3 miała 4 z historii, miałabym pasek.... Jestem załamana...

poniedziałek, 17 czerwca 2013

15.Chciałbym być kimś więcej, niż tylko przyjacielem.

*Karolina:
11 sierpnia, dzień naszych urodzin. Trochę się boimy co oni wymyślą. Znając ich zaprosili cała drużynę i Bóg sam wie kogo jeszcze. Ale to dobrze, prawie nikogo tu nie znamy, no oprócz kilku sąsiadek, z którymi nie mamy zbyt dobrych kontaktów. Zbyt duża różnica charakterów. Dla nich liczy się tylko kasa i fajny wygląd, a ja mam to w dupie. A najlepsze jest to, że mieszkają tu tj. w Dortmundzie od dziecka, a nie maja pojęcia kim jest, dajmy na przykład Reus, no błagam. Ale mniejsza o to. Jakoś będę musiała przetrwać kiedy Weronika mnie opuści. Pocieszam się faktem, że mam jeszcze Mario, Marco, Mo, Julię i Nat. Pójdę do szkoły, poznam kilka nowych osób, może znajdzie się jakaś podobna do Wery. Dobra, koniec o tym.
A pro po Wery, mimo iż wyjeżdża za dwa tygodnie związała się z Piotrkiem, po kilku randkach (dla mnie to niedorzeczność). Związki na odległość nie mają sensu. Ona też tak twierdziła, i właśnie dlatego nie rozumiem jej decyzji. Ale nie mi to oceniać, ważne, że jest szczęśliwa. Przez te, bodajże, dwa tygodnie, od kiedy zaczęła spotykać się z Piotrkiem uśmiech nie schodzi jej z twarzy. Są udana parą, tylko szkoda, że ta sielanka niedługo się zakończy.

-Ej, pasuje to.?-od jakiegoś czasu dobieram ubrania i nic nie psuje...
-Moim zdaniem pasuje idealnie, i te kolory. - uśmiechnęła się Weronika. - A ja .?
-Jeśli to ubierzesz nigdzie z tobą nie pójdę. - powiedziałam to najpoważniej w życiu a potem wybuchłam śmiechem.
-Żartowałam, nie stresuj sie. W życiu bym w tym nie wyszla do ludzi. To ubiorę.
-No ja mysle. A skąd ty w ogóle masz tą kiecke.?
-Kupiłam dla kuzynki.
-Mhm, już myślałam, że na serio zgłupiałaś, ale mniejsza o to, mam coś dla ciebie.
-Pokaż, pokaż, pokaż. - nalegała.
-Masz, wszystkiego najlepszego osiemnastko. - cmoknęłam ją w polik.
-O, dziękuję, piękny. Ja też coć dla ciebie mam, ale miałam ci dać na imprezie, ale skoro... Proszę . Tylko pamiętaj, połowa dla mnie. - zaśmiała się.
-Best thing i never had. Dzięki. - uścisnęłam ją, a łzy same zaczęły napływać mi do oczu.
-Nie becz, głupia. Jeszcze nie raz będziesz musiała mnie znosić- pocieszała mnie.
-No mam nadzieję.
Nasze przytulasy przerwał Piotrek z wielkim bukietem czerwonych róż dla Weroniki i jedną niebieską dla mnie. Słodkie.? Skąd on wiedział, że ja kocham niebieskie róże.? Dziwne...
-Boskie, dziękuję. - Weronika rzuciła mu sie w ramiona i dała siarczystego buziaka.
-Dzięki za różę, ładna. - wymusiłam uśmiech. - Zostawiam was gołąbeczki, siedźcie sobie. Poszłam do łazienki zacząć się szykować. Tradycyjnie zakręciłam włosy, kilka dni wcześniej ufarbowałam końcówki na niebiesko. Matka nie pozwala pomalować całych włosów, to przynajmniej mam niebieskie końcówki. Przerwał mi telefon:
-No hej. Wszystkiego najlepszego. Gotowe .? - to Mario dzwonił.
-Powiedzmy. Zostało mi jeszcze jedno oko. Ale nie wiem jak Wera, bo Piotrek przylazł i wiesz...
-On częściej bywa u ciebie w domu niż ja. - zażartował.
-Wiem- udałam oburzoną - To się staje trochę męczące. Zabrał mi przyjaciółkę... - powiedziałam głosem małego dziecka, które skarży się mamie.
-Niedługo odda, uwierz.
-Co .?
-Nie ważne, za godzine jestem u ciebie. Na razie.
-Pa. O co ci człowieku chodzi?-powiedziałam sama do siebie.

-A ty jeszcze nie gotowa ? Zaraz tu będzie Mario. Strój się, szybko. - rzuciłam w nią ubraniami. Poszła, zostałam sam na sam z Piotrkiem. Krępowała mnie ta sytuacja. Dziwnie mi się przyglądał.
-Ślicznie wyglądasz. - wypalił nagle.
-Dziękuję. 
-Proszę.
-A co to .?
-Prezent. - odpowiedział uśmiechnięty. Dał mi torebkę, w której znajdował się koszulka z napisem... SUPER LASKA, o dziwo napis był po polsku.
-Dzięki, ale wiesz, to trochę niestosowne i dziwne, z racji tego , że jesteś chłopakiem mojej przyjaciółki.
-Bierz, i jakbyś mogła nie pokazywać jej Weronice. Albo przynajmniej nie nosić do czasu jej wyjazdu. - aha, ta, przecież to oczywiste, że jej o wszystkim powiem.
-Ok. -skłamałam i schowałam koszulkę do szuflady. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, którą, w końcu, przerwał dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz, Mario. Wybawco-pomyślałam.
-Czy byłabyś tak łaskawa i w końcu otworzyła mi te cholerne drzwi .?-zapytał opanowany.
-Przecież są otwarte.
-No raczej nie.
-To nie mogłeś zadzwonić .?-zapytałam schodząc po schodach.
-Dzwoniłem kilkadziesiąt razy i nic.-odpowiedział mi kiedy otwierałam mu drzwi. - Albo mnie ignorowałaś, co mam nadzieję, jest nieprawdą, albo jesteś głucha, albo rozpierdzialił wam się dzwonek. - zażartował.
-Sądzę, że to to trzecie, ale kto wie.
-Ha ha, śmieszne. Chodź już.
-Jeszcze Weronika, poczekaj.
-Kpisz sobie.?
-Absolutnie, Piotrek jeszcze jest, więc Wera pewnie bd chciała, żeby jechał z nami.
-Spoko, miejsce jest.
-Nawet nie uwierzysz co mi kupił.?
-Mam się bać.?
-Ty nie, ale ja chyba powinnam. - posłał mi pytające spojrzenie.- Potem ci pokaże, teraz siedzi u mnie w pokoju.
-Ok.
Trochę sobie pogawędziliśmy zanim Weronika zlazła na dół. A za nią Piotrek, i znowu się na mnie gapił i to tak dziwnie, przerażające. Albo zdziwaczał od momentu naszego pierwszego spotkania, albo wtedy udawał kogoś innego.
Wsiedliśmy do auta, ja, Wera i Mario. Piotrek na szczęście przyjedzie potem. Po kilku chwilach byliśmy na miejscu. Chłopaki wynajęli klub specjalnie dla nas. Kiedy weszłyśmy wszyscy zaroszeni krzyknęli Wszystkiego najlepszego.! Jakie to było miłe. Potem każdy podchodził do nas i składał życzenia, no i oczywiście dawał prezent. Prezenty, prezenty.! Było mnóstwo gości, więc i mnóstwo prezentów.  Impreza powoli się rozkręcała. Towarzystwo było świetne. Choć niektórych widziałam pierwszy raz na oczy. Bawiłam się jak nigdy, ale nagle Weronika gdzieś zniknęłam. Znalazłam ją, była strasznie smutna.
-Co się stało .?
-Piotrek dzwonił, powiedział, że nie przyjedzie.
-Słucham .?
-Mhm. - pokręciła głową. - Powiedział, że strasznie mnie przeprasza, ale nie może przyjechać, i podał najbardziej żałosny powód, najgorszy na jaki go było stać...
-Czyli.?
-Powiedział, że głowa go boli, i że nie zniósłby takiego hałasu.
-Jaka świnia. - zastanawiałam się czy powiedzieć jej teraz o koszulce, ale było to najmniej odpowiedni moment. Całkiem popsułabym jej humor.- Nie przejmuj się nim. Chodź, tam są ci którzy cię nigdy nie zawiodą, no i oczywiście ja, która jestem jeszcze tu, ale zaraz będę tam. - starałam się ja rozśmieszyć.
Uśmiechnęła się lekko i poszyłyśmy na parkiet. Wypatrzyłam Reus'a w tłumie, od razu pociągnęłam ją w jego kierunku. On potrafi poprawić nawet najpodlejszy humor.
-Blondasku ty mój kochany, zajmij się moją przyjaciółką. - zrobiłam minkę małego szczeniaczka.
-Oczywiście. A czemu moja niunia jest taka smutna? - to było dziwne, ale Weronikę rozbawiło, więc jest dobrze.
-Zajmij sie nią. Będę was obserwować. Na jej twarzy ma być uśmiech. Rozumiemy się.
-Oczywiście.- głupio zasalutował i poszli. Wiem, że jest w dobrych rękach.
-A oni gdzie poszli.?-momentalnie znalazł sie przy mnie Mario. Opowiedziałam mu całą historię z Piotrkiem, a on podsumował ją jednym, lecz bardzo trafionym słowem - Świnia.
-Powiedziałam dokładnie to samo.
-A wiesz, że jeszcze nie dałem ci prezentu.
-Wiem.- chwycił mnie za rękę i poprowadził do samochodu. Posłałam mu pytające spojrzenia, ale on tylko powiedział - Zaufaj mi. Zawiózł mnie do swojego mieszkania. Tam na stoliku stał wazon z ogromnym bukietem niebieskich róż. Kiedy podeszłam powąchać bukiet zauważyłam obok małe, aksamitne pudełeczko. Popatrzyłam na Mario - Otwórz - powiedział. W środku znajdował się pierścionek, najpiękniejszy pierścionek jaki kiedykolwiek widziałam. Mały, subtelny... idealny. Założyłam na palec i podeszłam do chłopaka:
-Podoba ci się .?
-Nie - zażartowałam. - Oczywiście, że tak. Jest cudowny. Dziękuję.- podeszłam i go pocałowałam.
-Wiedziałam, że ci się spodoba. - oznajmił dumnie.
-Wiesz co dobre. - zaśmiałam się. On sie uśmiechnął, następnie spoważniał i zaczął mówić:
-Chciałbym ci coś powiedzieć.-mówił patrząc mi prosto w oczy. - Znamy się niedługo, ale mam wrażenie, że to wieczność. Już podczas naszego pierwszego spotkania wiedziałem, że jesteś wyjątkowa, inna niż wszystkie. Możesz mnie wyśmiać ale.. kocham cię. - zamilkł.
-Wyśmiać.?! Chyba sobie żartujesz.?  Też cie kocham idioto. - przytuliłam się do niego i pocałowałam. Zaczęliśmy się całować coraz namiętniej. Szliśmy w stronę jego sypialni. Rzucił mnie na łóżko i rozpinał mi bluzkę i całował po całym ciele. Poddałam się rozkoszy i resztę wieczoru spędziliśmy w domu Mario.
Leżałam przytulona do Mario. W jego ramionach czułam się taka bezpieczna i szczęśliwa. Chwilo trwaj.
-Mogę ci coś powiedzieć.? - zapytałam chłopaka.
-Jasne.
-To był mój pierwszy raz. - Mario uśmiechnął się, pocałował mnie i przytulił mocniej.



*Weronika:
-Gdzie idziemy .? - zapytałam Marco.
-Na spacer.
-Teraz .?
-Tak, teraz. Musimy pogadać. - uśmiechnął się i poszliśmy. Spacerowaliśmy ulicami Dortmundu. Była trzecia nad ranem, miasto jakby wymarło. Szliśmy w ciszy, którą nagle przerwał Marco.
-Pamiętasz nasza rozmowę.?
-Możesz jaśniej.?
-Tą, w której prosiłaś abyśmy zostali przyjaciółmi, nic więcej .?
-No pamiętam, ale co to ma do rzeczy .?
-Bo wiesz, trochę cie okłamałem.
-Jaśniej proszę.
-Bo ja czuję coś więcej. Chciałbym być kimś więcej, niż tylko przyjacielem. - popatrzył mi prosto w oczy. Nie wiedziałam co powiedzieć.
-Ale...




**********************************************
Jeszcze raz przepraszam.:)
I przepraszam też, za te lipne wyznanie miłości, nie jestem dobra w te klocki., i wiem, że to za szybko, ale tak musi być... :)
Dziękuję, że jeszcze tu zaglądacie:)

środa, 12 czerwca 2013

Przepraszam z całego serca.♥

Strasznie was przepraszam, za tak długą przerwę.
Prawie caly maj i na początku czerwca nie miałam połączenia z internetem, tyle co na telefonie, ale mam tak stary telefon, że nie bylam w stanie połączyć sie z blogerem.
Nie wiem, czy ktos tu jeszcze zagląda (chociaż liczba wyświetleń z dnia na dzień rośnie, minimalnie, ale rośnie:) )
Mam nadzieję, że już się ta sytuacja z internetem ustabilizuje i bd normalnie.
Myślę, że 'na dniach' powinien pojawić się nowy rozdział. :)
I bardzo, bardzo, bardzo chciałabym wam podziękować za ponad 10 tyś. wejść.:)♥♥
Mimo, że nie byłam w stanie dodać kolejnego rozdziału wy i tak systematycznie odwiedzałyście bloga, jesteście najlepsze. KOCHAM <3♥