lubie to .!

środa, 21 sierpnia 2013

Epilog. "(...)na zawsze w naszych sercach pozostaną osoby, które straciłyśmy"

Po pogrzebie państwa Linde, myślałam, że limit złych wiadomości wyczerpał się na dobre. Jednak bardzo się myliłam.
Któregoś dnia odwiedził mnie Mario. Od razu, na powitanie oświadczył mi że przechodzi do Bayernu Monachium.! Bayernu Monachium, największego rywala Borussi w bundeslidze. Tłumaczył się, że to dla niego ogromna szansa, inwestycja na przyszłość, że w Monachium będzie mógł rozwijać swoje umiejętności. Jakby Borussia nie mogła mu tego zapewnić.! Nie mogłam tego słuchać i wyprosiłam go z mieszkania. 
Jak zaczyna się układać, coś zawsze musi się spierdolić. Poczułam się zdradzona, jako kibic Borussen a zwłaszcza jako dziewczyna Mario. Mimo licznych telefonów, wiadomości, kolejnych wyjaśnień nie potrafiłam mu wybaczyć. W sumie, nie tylko ja. Kibice palili jego koszulki, wyrzucali je... Marco wiele razy prosił mnie abym z nim chociaż porozmawiała, odebrała choć jeden telefon, ale ja po prostu nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy.
Zastanawiacie się co u Weroniki.? Ma się dobrze, jeśli można tak nazwać osobę która pochowała własnych rodziców. Jej związek z Marco rozkwita. Są szczęśliwą parą.
Zadomowiłyśmy się w Dortmundzie. Chodzimy razem do szkoły i z dnia na dzień jest lepiej. Ja przyzwyczajam się do braku obecności Mario a Wera rodziców. Jedno jest pewne, na zawsze w naszych sercach pozostaną osoby, które straciłyśmy.



***************
no i w końcu dodałam epilog. 
Przepraszam, jeśli kogoś zawiodłam, ale nie jestem w stanie napisać żadnego rozdziału.
Przepraszam również za nieskończone wątki, ten z Nat i inne.
 To co napisałam tam na górze, to są moje odczucia i wyjaśnienia dla was dlaczego już zakończyłam.Mam nadzieje, że mi wybaczycie.
A teraz chciałabym podziękować każdej osobie, która odwiedzała mojego, pożal sie Boże, bloga. Za cierpliwość w wyczekiwaniu na rozdziały, a musiałyście mieć jej bardzo dużo, za 15 tyś wejść ♥, za każdy komentarz, za nominacje do Liebster Awadrs i za wszystkie inne sprawy, które nie przychodzą mi teraz do głowy.
 Jesteście najlepsze.!!!! :) ♥♥
Strasznie tęsknię... ;_;


Żegnajcie. Być może do napisania :*

niedziela, 14 lipca 2013

Liebster Award xd♥

Zostałam nominowana do Liebster Award przez ewe110 (świetny blog), za co dziękuję jej z całego serca.♥♥
"Nominacja do Libster Arward jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonana robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Pytania do mnie:
1.Od kiedy prowadzisz swojego bloga? 
Od  5 marca. :)
2.Jakiego gatunku muzyki słuchasz?
Dokładnie:)
3.Ile miałaś komentarzy przy pierwszym poście?
0 xd 
4.Ulubiony klub piłkarski?
Nie będzie to niespodzianką jeżeli napiszę, że Borussia Dortmund. :) 
5.Czym się interesujesz? 
Dużo by wymieniać, m.in. piłka nożna, muzyka, siatkówka(kocham grac w siatkę).
6.Od kiedy zainteresowałaś się piłką nożną? 
Dokładnie nie pamiętam, ale pamiętam, że oglądałam mecze i kibicowałam Lechowi Poznań jak grał tam jeszcze Lewandowski, Peszko, Stilić i reszta. To była drużyna:) A to wszystko przez brata, za co mu serdecznie dziękuję:*
7.Ulubiony sportowiec? (może być kilku)
Wcześniej baardzo lubiłam Mario Gotze, ale przez ten transfer do Bayernu moja sympatia do niego 'stopniała', ale nadal uważam, że jest świetnym graczem. 
Marco Reus, Piszczu :) Hummels o, i Sahin. :)
8.W którym miesiącu się urodziłaś?
W kwietniu.
9.Lubisz czytać książki?
Oczywiście, że tak:)
10.Masz jakieś zwierzątko? 
Mam 4 koty i 3 psy xd
11.Czy masz rodzeństwo?
 Mam.
 Nominuję:
Pytania dla was:
 1.Jak masz na imię. ?
2.Ile masz lat.?
3.Czy kibicujesz jakiejś polskiej drużynie.? Jeśli tak, to jakiej.?
4. Ulubiony klub.?
5.Najlepszy blog, który czytałaś, czytasz .?
6.Kiedy zaczęłaś prowadzić swojego bloga.?
7.Najlepszy piłkarz to... ?
8. Najlepszy trener to.. ? :)
9. Grasz w jakimś klubie .?
10. Ulubiona piosenka.?
11.Najlepszy film, serial .? 

czwartek, 11 lipca 2013

17. Nie przejmuj się nim, nie zasłużył na twoje łzy.

*Weronika
-Cześć Piotrek, musimy pogadać.-chciałam w końcu wyjaśnić tą sprawę, a może nawet zakończyć tą znajomość.
-Dobra, przyjechać do was?
-Mhm...
-Za piętnaście minut będę.
-Do zobaczenia

Kilkanaście minut później:
-No hej, jestem. O co chodzi ?
-Wchodź. - otworzyłam mu drzwi.
- Coś się stało? - zapytał
-Nie, nic.
-Dlaczego jesteś taka smutna?
-Wydaje ci się. -wymusiłam uśmiech.- usiądź, musimy porozmawiać.-powiedziałam poważnie, chyba najpoważniej w całym swoim życiu.
-A jednak coś się stało.
-Powiedzmy... Chcę wyjaśnień.-nie usłyszałam odpowiedzi, jedynie zostałam obdarzona pytającym spojrzeniem.-Dlaczego zostawiłeś mnie w dzień. który był dla mnie naprawdę ważny i doskonale o tym wiedziałeś.?
-Przecież mówiłem ci, że bolała mnie głowa.
-Mimo to mogłeś przyjść. Przynajmniej na trochę- wywrzeszczałam z furią.
-Naprawdę źle się czułem-usprawiedliwiał się.
-Nie pierdol głupot. Masz mnie w dupie i tyle-nie wytrzymałam, wybuchłam, plotłam to co ślina przyniosła mi na język.Odpowiedziała mi cisza, a po chwili wybuchł tak samo jak ja.
-Chcesz usłyszeć prawdę? To proszę. Tak, mam cię gdzieś. Nic dla mnie nie znaczysz. Od początku chodziło mi tylko o Karolinę. Spotykałem się z tobą  tylko ze względu na nią. Może przez ten czas trochę cie polubiłem, ale to nic nie znaczy. Jesteś mi totalnie obojętna.
-Wyjdź-nie potrafiłam opanować łez-Wyjdź i nie wracaj.!
-Pa pa, słonko- bezczelnie śmiał  mi sie w oczy. Nie mogłam pojąć, że ktoś, kogo uważałam za bliską mi osobę okazał się zwykłym skurwysunem, który po prostu chciał mnie wykorzystać.Chciałam zapaść się pod ziemię. Jak mogłam być tak naiwna.

*Karolina:
Przyszłam do domu i zastałam Weronikę płaczącą. Zdziwiło mnie to bardzo, bo ona nie płacze z byle jakiego powodu. Musiało się stać coś złego.
-Co sie stało.? Czemu płaczesz .?
-Piotrek.
-Co ta świnia znowu zrobiła.?
-Powiedział, że ma mnie w dupie i spotykał się ze mną tylko i wyłącznie ze względu na ciebie. - normalnie ręce mi odpadły. Wiedziałam, że mu się podobałam, ale żeby z tego powodu wykorzystywać Werkę... Nie mieściło mi się to w głowie.
-Łajza. - pierwszy raz nie wiedziałam co powiedzieć. - Nie przejmuj się nim, nie zasłużył na twoje łzy.
-Mam go w dupie, ale zabolało jak powiedział, że nic dla niego nie znaczę. A ja go na prawdę lubiłam, z resztą sama wiesz.
-Wiem. Nie mówiłam cie, ale wiesz co ona mi dał na urodziny.? Patrz. - rzuciłam jej koszulkę, która od niego dostałam. - Mogłam ci wcześniej powiedzieć. Przepraszam.
-No mogłaś, ale to już nie ma znaczenia. Mogę ja wywalić .?
-Nie lepiej pociąć .? - zapytałam z chytrym uśmieszkiem .
-Dawaj nożyczki.- lekko sie zaśmiała.
-No i wróciła moja stara Wera. - zaśmiałam sie podając jej nożyczki.
-Tniemy..!
Cięłyśmy ja na drobne kawałeczki i nagle przeszkodził nam telefon do Weroniki.
-Halo. Tak, to ja.Słucham.?! Nie, to nie możliwe, to nie mogli być oni. Nie.! - wykrzyczała do słuchawki, osunęła przy ścianie i znowu zaczęła płakać.Nie ma dziewczyna szczęścia. Podbiegłam do niej.
-Co się stało. ? Wera.! - nie odpowiedziała - Weronika, co sie dzieje.? Powiedz mi.
-Moi rodzice. -szlochała - Oni mieli wypadek.
-Jaki wypadek .? Kiedy.?
-Nie żyją.! Rozumiesz, nie żyją. Zginęli na miejscu.- rozpłakała się jeszcze bardziej, a ja razem z nią. Nie wiedziałam co zrobić, po prostu ją przytuliłam. Chyba wszechświat się na nią uwziął. Nie dość, że ten burak ją skrzywdził to jeszcze teraz ta wiadomość...
Rodzice, ja, Weronika, Marco i Mario polecieliśmy do Polski na pogrzeb. Dobrze, że Marco chciał lecieć z nami. Bardzo pomagał Werce. Cały tydzień chodziła jak wrak człowieka. W sumie, nie dziwię się. Sama nie wiem jak by, się zachowała gdybym straciła obojga rodziców na raz. Zgłupiałabym. Było jej ciężko, ale jest twarda, wiem, że sobie poradzi.
Weronika nie chciała mieszkać w swoim domu, więc od razu zaproponowałam jej aby została u nas, w Dortmundzie, na stałe. Wahała się, bo ciotki namawiały ja żeby zamieszkała z nimi, ale one nie lubiła ich i nie chciało tu zostawać. Zgodziła się na propozycję zostania w Dortmundzie.

*************************************************
Krótko, bo nie mam zbyt dużo czasu. Sory, że dopiero teraz, tak wyszło. przepraszam.
Postaram się żeby następny był dłuższy i dodany niedługo:)
Pozdrowienia:)


piątek, 28 czerwca 2013

16.Odpowiesz mi w końcu.?

*Weronika:
-Gdzie idziemy .? - zapytałam Marco.
-Na spacer.
-Teraz .?
-Tak, teraz. Musimy pogadać. - uśmiechnął się i poszliśmy. Spacerowaliśmy ulicami Dortmundu. Była trzecia nad ranem, miasto jakby wymarło. Szliśmy w ciszy, którą nagle przerwał Marco.
-Pamiętasz nasza rozmowę.?
-Możesz jaśniej.?
-Tą, w której prosiłaś abyśmy zostali przyjaciółmi, nic więcej .?
-No pamiętam, ale co to ma do rzeczy .?
-Bo wiesz, trochę cie okłamałem.
-Jaśniej proszę.
-Bo ja czuję coś więcej. Chciałbym być kimś więcej, niż tylko przyjacielem. - popatrzył mi prosto w oczy. Nie wiedziałam co powiedzieć.

-Ale ja mam przecież chłopaka.
-Który w najważniejszym, dla ciebie, dniu ma cie w dupie.
-Nie przeginaj, on mnie kocha, mówił mi to.
-Gdyby cię kochał, byłby tu dzis obok ciebie. Ale ja się cieszę, że go nie ma. A teraz proszę cię, popatrz mi w oczy i powiedz, że nic do mnie nie czujesz, a dam sobie spokój.- przybliżył się do mnie, objął moja twarz i zmusił mnie abym patrzyła mu prosto w oczy. Nie mogłam zaprzeczyć faktowi, że jednak jakaś cząstka mnie kochała blondyna stojącego naprzeciw. Dopiero to do mnie dotarło ? Czy może, po prostu, właśnie w tym momencie pokochałam Marco. 
- Odpowiesz mi w końcu.?- prawie wykrzyczał.
-Przepraszam. - odpowiedziałam przez łzy, wyswobodziłam się z uścisku chłopaka i pobiegłam. Nie byłam pewna dokąd zmierzam, nie obchodziło mnie to wtedy. Chciałam, no właśnie, czego ja właściwie chciałam ? Nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi.
-Weronika, zaczekaj.- usłyszałam za sobą. Nie zwracałam uwagi na wołanie chłopaka, biegłam przed siebie. Byle dalej. Niestety, po kilku chwilach opadłam z sił. Marco ma dużo lepszą kondycję, przecież to oczywiste, w końcu jest piłkarzem. Na dodatek zaczął padać deszcz, gorzej być nie może.
-Proszę cię, odezwij się w końcu. - delikatnie mną potrząsnął.
-Co ty chcesz usłyszeć? Że cię kocham? No to proszę bardzo, kocham cię. Zadowolony?
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - uśmiechnął się.
- I z czego się cieszysz.? Namieszałeś mi w życiu, teraz nie wiem co mam zrobić. Już miałam wszystko poukładane. A teraz? Musiałeś się zakochać, wszystko przez ciebie. To twoja wina że cię pokochałam, że nie chce wracać do Polski, do rodziny, że chce zostać tu. To wszystko przez ciebie...-obwiniałam go o wszystko, a łzy płynęły mi po policzkach strumieniem. 
- Uspokój się. - najpierw mnie przytulił, a potem pocałował. Jeszcze nigdy, nikt nie uciszył mnie w tak miły sposób. Staliśmy złączeni w pocałunku, a z nieba padał deszcz.
-I co ja ma teraz zrobić.? - zapytałam.
-Zostać.
-Łatwo ci mówić. Wszystko co mam, mam w Polsce.
-Ale tu masz mnie i Karolinę. Bardzo chcę, żebyś została, ale to zależy od ciebie, nie będę cie namawiać, sama zdecyduj. - cmoknął mnie w czoło.
-Wielkie dzięki.


*Karolina:
-Wstawaj śpiochu. - Mario szeptał mi do ucha.
-Która godzina .?
-Południe.
-Słucham.?! Boże, matka mnie zabije... Dlaczego nie obudziłeś mnie wcześniej.?
-Tak słodko spałaś, nie miałem serca cie budzić. A o matkę się nie martw, dzwoniłem do niej, wszystko załatwione. A teraz wstawaj na śniadanie.
-Zaraz przyjdę, tylko się ubiorę.
-Mhm.
-Ale wyjdź.
-Dlaczego .?
-Bo chce sie ubrać.
-I tak widziałem cie już nagą.
-I co z tego .?  Wyjdź, ale najpierw daj mi jakąś koszulkę.
-Masz - rzucił mi swoja klubową 10.
-Wiesz co lubię. - uśmiechnęłam się. Ubrałam się i zerknęłam na telefon, pięć nieodebranych połączeń od Weroniki. Oddzwoniłam:
-Hej, coś sie stało .? - zapytałam.
-Gdzie ty do cholery jesteś .?
-U Mario.
-Ok, wszystko rozumiem.
-Cos się stało .? -powtórzyłam pytanie.
-Oj stało. Kiedy będziesz w domu .?
-Mogę być zaraz, jeśli to coś poważnego.
-Bądź za godzinę, muszę ci coś opowiedzieć.
-Ty patrz, ja tobie też.
-Dobra, na razie.
-No idziesz czy nie.? - Mario darł się z kuchni.
-Idę, idę.
Śniadanie minęło w bardzo miłej atmosferze. Chociaż byłam trochę skrępowana wczorajszym wydarzeniem. Skrępowana i szczęśliwa. Tak jak obiecałam Weronice, po godzinie byłam w domu. Czekała na mnie w salonie, ojców nie było, na szczęście.
-Nie uwierzysz jak ci opowiem. - palnęłam na powitanie.
-No dawaj.
-Mario powiedział mi wczoraj, że mnie kocha.
-Zmówili się czy co . - nie rozumiałam o co jej chodzi.
-Co masz na myśli.?
-Wyobraź sobie, że usłyszałam to samo, wczoraj od Reus'a.
-Nie pierdol . - nie mogłam uwierzyć.
-Nie śmiała bym. I powiedział, że byłby bardzo szczęśliwy gdybym tu została.
-Też bym była szczęśliwa.
-Myślisz, że nie wiem. -  zaśmiała się. - Moje całe życie jest w Polsce, mam to ot tak zostawić, dla chłopaka?
-Sama zdecyduj.
-Grr.. Myślałam, że chociaż ty pomożesz mi podjąć decyzję.
-Nie potrafię ci pomóc.
-A mówiłaś, że noc spędziłaś u Mario. - znacząco poruszał brwiami.
-Mhm. - zawstydziłam się.
-Jak było .?
-Bosko,  i na tym zakończmy.

 *************************************************************
Przepraszam, że tak strasznie krótko, ale tylko na tyle mnie dziś stać, i przepraszam, że dopiero dziś, miałam dodać we wtorek, ale byłam na ostatniej wycieczce z klasą, a w środę i czwartek rozpaczałam z powodu końca roku.
Wczoraj miałam zakończenie roku i jestem załamana. Musiałam sie pożegnać z klasą, z którą spędziłam trzy lata, nie pamiętam kiedy ostatnio tak beczałam, nawet teraz kręci mi się łza w oku. Na dodatek zabrakło mi jednej czwórki do paska, gdybym zamiast 3 miała 4 z historii, miałabym pasek.... Jestem załamana...

poniedziałek, 17 czerwca 2013

15.Chciałbym być kimś więcej, niż tylko przyjacielem.

*Karolina:
11 sierpnia, dzień naszych urodzin. Trochę się boimy co oni wymyślą. Znając ich zaprosili cała drużynę i Bóg sam wie kogo jeszcze. Ale to dobrze, prawie nikogo tu nie znamy, no oprócz kilku sąsiadek, z którymi nie mamy zbyt dobrych kontaktów. Zbyt duża różnica charakterów. Dla nich liczy się tylko kasa i fajny wygląd, a ja mam to w dupie. A najlepsze jest to, że mieszkają tu tj. w Dortmundzie od dziecka, a nie maja pojęcia kim jest, dajmy na przykład Reus, no błagam. Ale mniejsza o to. Jakoś będę musiała przetrwać kiedy Weronika mnie opuści. Pocieszam się faktem, że mam jeszcze Mario, Marco, Mo, Julię i Nat. Pójdę do szkoły, poznam kilka nowych osób, może znajdzie się jakaś podobna do Wery. Dobra, koniec o tym.
A pro po Wery, mimo iż wyjeżdża za dwa tygodnie związała się z Piotrkiem, po kilku randkach (dla mnie to niedorzeczność). Związki na odległość nie mają sensu. Ona też tak twierdziła, i właśnie dlatego nie rozumiem jej decyzji. Ale nie mi to oceniać, ważne, że jest szczęśliwa. Przez te, bodajże, dwa tygodnie, od kiedy zaczęła spotykać się z Piotrkiem uśmiech nie schodzi jej z twarzy. Są udana parą, tylko szkoda, że ta sielanka niedługo się zakończy.

-Ej, pasuje to.?-od jakiegoś czasu dobieram ubrania i nic nie psuje...
-Moim zdaniem pasuje idealnie, i te kolory. - uśmiechnęła się Weronika. - A ja .?
-Jeśli to ubierzesz nigdzie z tobą nie pójdę. - powiedziałam to najpoważniej w życiu a potem wybuchłam śmiechem.
-Żartowałam, nie stresuj sie. W życiu bym w tym nie wyszla do ludzi. To ubiorę.
-No ja mysle. A skąd ty w ogóle masz tą kiecke.?
-Kupiłam dla kuzynki.
-Mhm, już myślałam, że na serio zgłupiałaś, ale mniejsza o to, mam coś dla ciebie.
-Pokaż, pokaż, pokaż. - nalegała.
-Masz, wszystkiego najlepszego osiemnastko. - cmoknęłam ją w polik.
-O, dziękuję, piękny. Ja też coć dla ciebie mam, ale miałam ci dać na imprezie, ale skoro... Proszę . Tylko pamiętaj, połowa dla mnie. - zaśmiała się.
-Best thing i never had. Dzięki. - uścisnęłam ją, a łzy same zaczęły napływać mi do oczu.
-Nie becz, głupia. Jeszcze nie raz będziesz musiała mnie znosić- pocieszała mnie.
-No mam nadzieję.
Nasze przytulasy przerwał Piotrek z wielkim bukietem czerwonych róż dla Weroniki i jedną niebieską dla mnie. Słodkie.? Skąd on wiedział, że ja kocham niebieskie róże.? Dziwne...
-Boskie, dziękuję. - Weronika rzuciła mu sie w ramiona i dała siarczystego buziaka.
-Dzięki za różę, ładna. - wymusiłam uśmiech. - Zostawiam was gołąbeczki, siedźcie sobie. Poszłam do łazienki zacząć się szykować. Tradycyjnie zakręciłam włosy, kilka dni wcześniej ufarbowałam końcówki na niebiesko. Matka nie pozwala pomalować całych włosów, to przynajmniej mam niebieskie końcówki. Przerwał mi telefon:
-No hej. Wszystkiego najlepszego. Gotowe .? - to Mario dzwonił.
-Powiedzmy. Zostało mi jeszcze jedno oko. Ale nie wiem jak Wera, bo Piotrek przylazł i wiesz...
-On częściej bywa u ciebie w domu niż ja. - zażartował.
-Wiem- udałam oburzoną - To się staje trochę męczące. Zabrał mi przyjaciółkę... - powiedziałam głosem małego dziecka, które skarży się mamie.
-Niedługo odda, uwierz.
-Co .?
-Nie ważne, za godzine jestem u ciebie. Na razie.
-Pa. O co ci człowieku chodzi?-powiedziałam sama do siebie.

-A ty jeszcze nie gotowa ? Zaraz tu będzie Mario. Strój się, szybko. - rzuciłam w nią ubraniami. Poszła, zostałam sam na sam z Piotrkiem. Krępowała mnie ta sytuacja. Dziwnie mi się przyglądał.
-Ślicznie wyglądasz. - wypalił nagle.
-Dziękuję. 
-Proszę.
-A co to .?
-Prezent. - odpowiedział uśmiechnięty. Dał mi torebkę, w której znajdował się koszulka z napisem... SUPER LASKA, o dziwo napis był po polsku.
-Dzięki, ale wiesz, to trochę niestosowne i dziwne, z racji tego , że jesteś chłopakiem mojej przyjaciółki.
-Bierz, i jakbyś mogła nie pokazywać jej Weronice. Albo przynajmniej nie nosić do czasu jej wyjazdu. - aha, ta, przecież to oczywiste, że jej o wszystkim powiem.
-Ok. -skłamałam i schowałam koszulkę do szuflady. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, którą, w końcu, przerwał dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz, Mario. Wybawco-pomyślałam.
-Czy byłabyś tak łaskawa i w końcu otworzyła mi te cholerne drzwi .?-zapytał opanowany.
-Przecież są otwarte.
-No raczej nie.
-To nie mogłeś zadzwonić .?-zapytałam schodząc po schodach.
-Dzwoniłem kilkadziesiąt razy i nic.-odpowiedział mi kiedy otwierałam mu drzwi. - Albo mnie ignorowałaś, co mam nadzieję, jest nieprawdą, albo jesteś głucha, albo rozpierdzialił wam się dzwonek. - zażartował.
-Sądzę, że to to trzecie, ale kto wie.
-Ha ha, śmieszne. Chodź już.
-Jeszcze Weronika, poczekaj.
-Kpisz sobie.?
-Absolutnie, Piotrek jeszcze jest, więc Wera pewnie bd chciała, żeby jechał z nami.
-Spoko, miejsce jest.
-Nawet nie uwierzysz co mi kupił.?
-Mam się bać.?
-Ty nie, ale ja chyba powinnam. - posłał mi pytające spojrzenie.- Potem ci pokaże, teraz siedzi u mnie w pokoju.
-Ok.
Trochę sobie pogawędziliśmy zanim Weronika zlazła na dół. A za nią Piotrek, i znowu się na mnie gapił i to tak dziwnie, przerażające. Albo zdziwaczał od momentu naszego pierwszego spotkania, albo wtedy udawał kogoś innego.
Wsiedliśmy do auta, ja, Wera i Mario. Piotrek na szczęście przyjedzie potem. Po kilku chwilach byliśmy na miejscu. Chłopaki wynajęli klub specjalnie dla nas. Kiedy weszłyśmy wszyscy zaroszeni krzyknęli Wszystkiego najlepszego.! Jakie to było miłe. Potem każdy podchodził do nas i składał życzenia, no i oczywiście dawał prezent. Prezenty, prezenty.! Było mnóstwo gości, więc i mnóstwo prezentów.  Impreza powoli się rozkręcała. Towarzystwo było świetne. Choć niektórych widziałam pierwszy raz na oczy. Bawiłam się jak nigdy, ale nagle Weronika gdzieś zniknęłam. Znalazłam ją, była strasznie smutna.
-Co się stało .?
-Piotrek dzwonił, powiedział, że nie przyjedzie.
-Słucham .?
-Mhm. - pokręciła głową. - Powiedział, że strasznie mnie przeprasza, ale nie może przyjechać, i podał najbardziej żałosny powód, najgorszy na jaki go było stać...
-Czyli.?
-Powiedział, że głowa go boli, i że nie zniósłby takiego hałasu.
-Jaka świnia. - zastanawiałam się czy powiedzieć jej teraz o koszulce, ale było to najmniej odpowiedni moment. Całkiem popsułabym jej humor.- Nie przejmuj się nim. Chodź, tam są ci którzy cię nigdy nie zawiodą, no i oczywiście ja, która jestem jeszcze tu, ale zaraz będę tam. - starałam się ja rozśmieszyć.
Uśmiechnęła się lekko i poszyłyśmy na parkiet. Wypatrzyłam Reus'a w tłumie, od razu pociągnęłam ją w jego kierunku. On potrafi poprawić nawet najpodlejszy humor.
-Blondasku ty mój kochany, zajmij się moją przyjaciółką. - zrobiłam minkę małego szczeniaczka.
-Oczywiście. A czemu moja niunia jest taka smutna? - to było dziwne, ale Weronikę rozbawiło, więc jest dobrze.
-Zajmij sie nią. Będę was obserwować. Na jej twarzy ma być uśmiech. Rozumiemy się.
-Oczywiście.- głupio zasalutował i poszli. Wiem, że jest w dobrych rękach.
-A oni gdzie poszli.?-momentalnie znalazł sie przy mnie Mario. Opowiedziałam mu całą historię z Piotrkiem, a on podsumował ją jednym, lecz bardzo trafionym słowem - Świnia.
-Powiedziałam dokładnie to samo.
-A wiesz, że jeszcze nie dałem ci prezentu.
-Wiem.- chwycił mnie za rękę i poprowadził do samochodu. Posłałam mu pytające spojrzenia, ale on tylko powiedział - Zaufaj mi. Zawiózł mnie do swojego mieszkania. Tam na stoliku stał wazon z ogromnym bukietem niebieskich róż. Kiedy podeszłam powąchać bukiet zauważyłam obok małe, aksamitne pudełeczko. Popatrzyłam na Mario - Otwórz - powiedział. W środku znajdował się pierścionek, najpiękniejszy pierścionek jaki kiedykolwiek widziałam. Mały, subtelny... idealny. Założyłam na palec i podeszłam do chłopaka:
-Podoba ci się .?
-Nie - zażartowałam. - Oczywiście, że tak. Jest cudowny. Dziękuję.- podeszłam i go pocałowałam.
-Wiedziałam, że ci się spodoba. - oznajmił dumnie.
-Wiesz co dobre. - zaśmiałam się. On sie uśmiechnął, następnie spoważniał i zaczął mówić:
-Chciałbym ci coś powiedzieć.-mówił patrząc mi prosto w oczy. - Znamy się niedługo, ale mam wrażenie, że to wieczność. Już podczas naszego pierwszego spotkania wiedziałem, że jesteś wyjątkowa, inna niż wszystkie. Możesz mnie wyśmiać ale.. kocham cię. - zamilkł.
-Wyśmiać.?! Chyba sobie żartujesz.?  Też cie kocham idioto. - przytuliłam się do niego i pocałowałam. Zaczęliśmy się całować coraz namiętniej. Szliśmy w stronę jego sypialni. Rzucił mnie na łóżko i rozpinał mi bluzkę i całował po całym ciele. Poddałam się rozkoszy i resztę wieczoru spędziliśmy w domu Mario.
Leżałam przytulona do Mario. W jego ramionach czułam się taka bezpieczna i szczęśliwa. Chwilo trwaj.
-Mogę ci coś powiedzieć.? - zapytałam chłopaka.
-Jasne.
-To był mój pierwszy raz. - Mario uśmiechnął się, pocałował mnie i przytulił mocniej.



*Weronika:
-Gdzie idziemy .? - zapytałam Marco.
-Na spacer.
-Teraz .?
-Tak, teraz. Musimy pogadać. - uśmiechnął się i poszliśmy. Spacerowaliśmy ulicami Dortmundu. Była trzecia nad ranem, miasto jakby wymarło. Szliśmy w ciszy, którą nagle przerwał Marco.
-Pamiętasz nasza rozmowę.?
-Możesz jaśniej.?
-Tą, w której prosiłaś abyśmy zostali przyjaciółmi, nic więcej .?
-No pamiętam, ale co to ma do rzeczy .?
-Bo wiesz, trochę cie okłamałem.
-Jaśniej proszę.
-Bo ja czuję coś więcej. Chciałbym być kimś więcej, niż tylko przyjacielem. - popatrzył mi prosto w oczy. Nie wiedziałam co powiedzieć.
-Ale...




**********************************************
Jeszcze raz przepraszam.:)
I przepraszam też, za te lipne wyznanie miłości, nie jestem dobra w te klocki., i wiem, że to za szybko, ale tak musi być... :)
Dziękuję, że jeszcze tu zaglądacie:)

środa, 12 czerwca 2013

Przepraszam z całego serca.♥

Strasznie was przepraszam, za tak długą przerwę.
Prawie caly maj i na początku czerwca nie miałam połączenia z internetem, tyle co na telefonie, ale mam tak stary telefon, że nie bylam w stanie połączyć sie z blogerem.
Nie wiem, czy ktos tu jeszcze zagląda (chociaż liczba wyświetleń z dnia na dzień rośnie, minimalnie, ale rośnie:) )
Mam nadzieję, że już się ta sytuacja z internetem ustabilizuje i bd normalnie.
Myślę, że 'na dniach' powinien pojawić się nowy rozdział. :)
I bardzo, bardzo, bardzo chciałabym wam podziękować za ponad 10 tyś. wejść.:)♥♥
Mimo, że nie byłam w stanie dodać kolejnego rozdziału wy i tak systematycznie odwiedzałyście bloga, jesteście najlepsze. KOCHAM <3♥


czwartek, 9 maja 2013

14.Mam nadzieję, że to nie tylko przyjaźń.



*Karolina:
Pogodziłam się z Weronika i obiecałam jej, że jeśli nadarzy się okazja, postaram się umówić ją z Piotrkiem. Opowiedziałam Mario o moich planach - żeby Wera się nie czepiała - i zareagował normalnie, nawet życzył mi miłej zabawy. Piotrek zadzwonił do mnie wieczorem tego samego dnia, kiedy na siebie wpadliśmy. Ustaliliśmy, że przyjedzie po mnie o 15 , dnia następnego, lecz nie powiedział gdzie mnie zabiera, stwierdził, że najlepsze decyzje podejmuje się na gorąco. Miał racje.
-Hej. – przywitałam się, otwierając drzwi.
-Cześć, ślicznie wyglądasz.
-Dzięki. – uśmiechnęłam się, wzięłam torebkę i poszliśmy do samochodu Piotrka.

-To co, zdecydowałeś się dokąd jedziemy .? – zapytałam chłopaka.
-Pomyślmy oboje. – uśmiechnął się.
-Prawdę mówiąc, nie znam tu żadnego fajnego miejsca. Chodzę tylko na stadion i z powrotem, no i do galerii na zakupy, ale to raczej nie odpowiednie miejsce. – zaśmiałam się.
-Zależy. –posłał mi uśmiech.
-Pamiętaj, że kawiarnie wykluczamy od razu.
-Pamiętam.- zaśmiał się.-  Co powiesz na spacer po parku.?
-Podoba mi się ta opcja.
-No to świetnie, więc w drogę.

Chodziliśmy, rozmawialiśmy, Piotr opowiadał mi różne historie, odrobinę żenujące, ale był tak zafascynowany opowiadaniem, że nie miałam serca, nie mogłam mu przerwać i wysłuchiwałam ich z cierpliwością.
-Przepraszam, tak się rozgadałem, że plotę co mi ślina na język przyniesie. Zanudzam cię, prawda.?
-Z grzeczności zaprzeczę. – zaśmiałam się.
-Przepraszam.  Teraz ty mów.
-Ale nie wiem co.
-Cokolwiek , opowiedz mi cos o sobie.
-Grr.., nie cierpię tego. Nigdy nie wiem co powiedzieć. – zaśmiałam się. – To może ty pytaj a ja będę odpowiadać.
-Ok. Wiesz, co, tak właściwie to nawet nie wiem ile masz lat.
-Siedemnaście, ale już za niecałe dwa tygodnie będę mieć osiemnaście.
-A mogę zapytać kiedy dokładnie.?
-Jedenastego sierpnia. Śmiesznie się złożyło, bo moja przyjaciółka Weronika, pamiętasz ją, prawda .?
-Mhm.
-No więc mamy urodziny tego samego dnia, a z racji tego że jest jeszcze u mnie, chłopaki postanowili, że zrobią nam imprezę urodzinową.
-Jak to jeszcze u ciebie .?
-Ponieważ ona mieszka w Polsce i przyjechała do Dortmundy tylko na wakacje, chyba specjalnie dla mnie.
-Miło z jej strony.
-Jest kochana. – uśmiech sam zagościł na mojej twarzy – A skoro rozmawiamy o niej, musze ci cos powiedzieć.
-Mam się bać .? – zaśmiał się.
-Raczej nie. – uśmiechnęłam się do niego. – Wpadłeś jej w oko, tylko jej nie mów, że ci to powiedziałam, bo mnie zabije. I prosiła mnie, abym was umówiła. Ale mam lepszy pomysł.
-Teraz to się boję.
-Nie masz czego, na razie. – wykrzywiłam usta w dziwny grymas przypominający uśmiech. – Oświadczam ci tu i teraz, że zapraszam cię na moje, przepraszam, nasze urodziny.
-Chętnie przyjdę. Dziękuję.
-A przy okazji, jeśli interesujesz się piłka nożną, poznasz kilku piłkarzy.
-Zapomniałem, że przyjaźnisz się Z Mario Goetze, a może łączy was cos więcej .?
-Co za pytanie.?
-Po prostu jestem ciekawy, taka już moja natura. – obdarzył mnie uśmiechem.
-Mam nadzieje, że to nie tylko przyjaźń.
-Nadzieja matką głupich.- zaśmiał się.
-Ale zawsze matką.
-Racja.
-Przyzwyczaj się, ja zawsze mam rację.
-Postaram się. – zamyślił się na chwile – Może daj mi numer Weroniki, zadzwonię do niej. Będzie ci wdzięczna.
-Daj telefon. – wpisałam mu jej numer i oddałam telefon. – Wiesz co, musze już wracać.
-Odwiozę cię.
Całą drogę trajkotałam mu, jak to Weronika się ucieszy gdy jej powiem, że się zgodził i chce się z nią umówić i taki pierdoły. Widziałam, że miał dość. Miałam wrażenie, że zrobił to tylko ze względu na mnie, no trudno, może polubi Weronikę.

-Moja droga, całuj me ręce, sprawiłam, że Piotrek się z Toba umówi. – oznajmiłam od progu .
-Dzięki. – uściskała mnie.
-Ale wiesz co, jedno mnie zastanawia.  Nie chciałaś się spotykać z Marco, żeby się nie angażować a potem nie tęsknić, a teraz pragniesz pierwszego lepszego .
-Też tego nie rozumiem, ale to silniejsze ode mnie.
-A idź ty, nie ogarniam twojej głupoty.
-Też cie kocham. – wyszczerzyła zęby.
-Tak, tak… Zaprosiłam go też na nasze urodziny. Powiedział, że przyjdzie.
-Miło.



*Piotr:
Co ja zrobiłem.? Dlaczego zgodziłem się na randkę z Weroniką. Nie chce jej, chce Karolinę. Ale chyba jedynym wyjściem aby być blisko niej jest spotykanie się z Weroniką. Może nie jest taka zła, a może ją polubię i dam sobie spokój z jej przyjaciółką. Ale teraz wiem jedno, nie mogę pozwolić na to aby Karolinę z Mario połączyło coś więcej niż przyjaźń.

*********************************************

Strasznie was przepraszam za to wyżej, ale nie jestem teraz w stanie napisać czegoś co miałoby ręce i nogi, a do tego Internet mi nie działa, cudem udało mi się dodać ten rozdział…
Chyba żaden nie wyszedł mi tak głupi jak ten...
BORUSSIA DORTMUND W FINALE Ligi Mistrzów.!!!!!!(tak wiem, szybka jestem .:) )
Ale się cieszę.!:):D:***

 przepraszam, ale nie mogłam sie powstrzymać, muszę się pochwalić. :)
moja koszulka, urodzinowy prezent, dzięki dziewczyny .:*

 ale mam zdolną koleżankę.:)

wtorek, 30 kwietnia 2013

13.Było, minęło, nie wróci. Żyj teraźniejszością.

*Karolina.
Gorący poniedziałkowy ranek. Jest taki upał, że żadnej z nas nie chce się podnosić tyłka z leżaka.
-Nudzi mi się. Zróbmy coś. - powiedziała Weronika.
-Nie chce mi się. -odpowiedziałam.
-Chodź na zakupy, albo do jakiejś kawiarni.
-Nie chce mi się. - powtarzałam.
-No rusz dupę. Nie będziemy tu leżeć cały dzień.
-Zadzwoń do Marco, to z tobą pójdzie.
-Durniu, oni maja trening. -popatrzyła na mnie spode łba.
-Fakt, zapomniałam.
-No weź chodź, bo tu zwariuję. Proszę. - miałam wrażenie, że gdybym sie nie zgodziła, błagałaby mnie na kolanach.
-Dobra, to gdzie idziemy .?
-Do galerii. Dawno nie byłam na zakupach, a wiesz, że jestem uzależniona.- zaśmiała się.
-Doskonale to wiem.
Po godzinie byłyśmy juz w galerii. Pierwszy sklep jaki odwiedziłyśmy, to sklep obuwniczy. Raj. Obie kochamy buty. Ja trampki, a dla Wery rodzaj nie ma znaczenia, uwielbia wszystkie, począwszy od szpilek zakończywszy na trampkach. Weronika kupiła sobie baleriny i śliczne koturny. Ja dwie pary boskich trampek. Odwiedziłyśmy jeszcze kilkanaście sklepów. Wera kupiła trzy bluzki, dwie pary spodni, okulary i śliczne kolczyki. Ja byłam bardziej wybredna. Wybrałam tylko bluzę, koszulę i rurki.
Po długich i udanych zakupach postanowiłyśmy zajść do kawiarni i odpocząć. Zamówiłam deser lodowy, a tak właściwie, to pucharek z lodami czekoladowymi polanymi sosem czekoladowym, a Weronika szarlotkę z lodami waniliowymi. Uwielbiała to ciasto. Jego smak przypominał jej dzieciństwo.Opowiadała mi jak mieszkała wtedy z babcią na wsi. Jej rodzice musieli wyjechać za granicę, aby zarobić, nie wiodło im się wtedy najlepiej. Mieli trudna sytuacje. Werka mimo nieobecności rodziców czuła się świetnie. Czasem brakowało jej matki, szła wtedy do babci, ona zawsze potrafiła ją pocieszyć. Rodzice Weroniki wyjechali gdy miał pięć lat. Spędziła z babcia prawie połowę swojego życia. To ona zastępowała jej matke przez siedem lat. Niestety kobieta zmarła trzy lata temu. Weronika cięzko to przeżyła. Była bardziej zżyta z babcią niż z własna matką.
-Znowu wspominasz.? -wyrwałam ja z rozmyśleń.
-Mhm. - delikatnie pokiwała głową
-Było, minęło, nie wróci. Żyj teraźniejszością. - uśmiechnęłam sie do niej.
-Może masz rację.
-Ja zawsze ją mam.
-Fakt, zapomniałam. - zaśmiała się. - To co, idziemy już.?
-Musimy.? Tu jest tak fajnie, taki chłodek. Nie chce.
-Latem ci za gorąco, zimą za zimno. Zdecyduj się.
-Wiosna jest ok. - uśmiechnęłam się.
-Idziemy, bo juz nie chce mi się tu siedzieć.-zarządziła.
-Tak jest.
Szłyśmy powoli do wyjścia,kiedy zauważyłam cudną bluzę w witrynie sklepu. Szłam cały czas obserwując przedmiot mojego pożądania i znowu na kogoś wpadłam. Ja to ma szczęście. I na dodatek ten ktoś niósł kawę, która zostałam oblana w czasie zderzenia. Całe szczęście, że nie byłą gorąca.
-Bożż. moja ulubiona bluzka.
-Strasznie przepraszam, nie chciałem. Ale ze mnie gapa.
-Nie, to moja wina. Powinnam patrzeć przed siebie a nie rozglądać sie dookoła. - stwierdziłam wycierając się z kawy.
-Karolina .? - zapytał chłopak.
-Tak. - odpowiedziałam niepewnie. - My się znamy .?
-Piotrek,  spotkaliśmy się na Wierzy Floriana. Wtedy też na mnie wpadłaś. - zażartował.
-Aa, pamiętam. - nagłe olśnienie. Usłyszałam chrząkanie Weroniki, które oznaczało "halo, ja tu jestem, przedstaw mnie, no przedstaw", więc tak zrobiłam. - Piotrek, to moja przyjaciółka Weronika, Werka, to Piotrek.
-Miło mi. - uśmiechnął się.
-Mi również. - cos mi sie wydaje, że on sie jej spodobał.
-Musimy juz iść. Do zobaczenia.- oznajmiłam.
-Poczekaj. Może w ramach przeprosin, dałabyś się zaprosić na kawę.? -zaproponował.
-Chętnie, ale nie na kawę. Mam jej dość. - zaśmiałam się kierując wzrok na koszulkę.
-To może lody.?
-Jasne. - uśmiechnęłam się.
-Daj mi swój numer, to sie skontaktujemy.- zapisałam mu swój numer w telefonie i poszłyśmy do domu.

-Co ty wyprawiasz.? Umawiasz sie z dwoma kolesiami .? Oszalałaś .? - Weronika zasypywała mnie pytaniami.
-To zwykłe spotkanie, nic więcej. Nie mogłam mu odmówić.
-A jak Mario sie dowie.?
-No to co.? To moje życie. A to, że spotkam sie z Piotrkiem nie oznacza od razu ślubu i dzieci, nie sądzisz .?
-Nie zmieniaj tematu. Nie uważasz, że Mario będzie zawiedziony, jak sie o tym dowie..?
-Więc nie musi sie dowiadywać. I kolejny raz ci powtarzam, moje życie, moje sprawy.
-Rób jak chcesz. Żeby potem nie było, że cię nie ostrzegałam.
-Wiem do czego dążysz. On ci sie podoba, i chcesz go dla siebie. Ale bądź spokojna, dla mnie on nic nie znaczy. Albo inaczej, to zwykły chłopak, znajomy. Rozumiesz .?
-Mhm. A teraz możemy juz sie nie kłócić .?
-To tylko zwykła wymiana zdań. - zrobiłam sztuczny uśmiech.
-Jasne.
Resztę drogi spędziłyśmy w milczeniu. Znaczy wypowiedziałyśmy kilka zdań, ale bez sensu i emocji. To nasza pierwsza kłótnia w Dortmundzie, wywołana taka błahostką, totalnie bezsensowna. No ale cóż, mówi sie trudno i zyje się dalej. Zaraz nam przejdzie i znowu bd trajkotać.

*Piotr.
Na reszcie, w końcu ja spotkałem. W prawdzie od naszego poprzedniego spotkani minął tylko jeden dzień, ale dla mnie to wieczność. Całą noc o niej myślałem. Te jej cudowne oczy, ten piękny uśmiech, włosy. Anioł nie kobieta. Mam nadzieję, że cos z tego będzie i nie zakończy się tylko na jednym spotkaniu. Ale ona chyba ma chłopaka. Muszę coś zrobić. Jeżeli miłość od pierwszego wejrzenia istnieje, to właśnie tak jest. Zakochałem się w dziewczynie, którą widziałem dwa razy na oczy. Bezsens.

*************************************
Strasznie was przepraszam za te opóźnienie, ale mam kłopoty z internetem.
I przepraszam, tez za to, że taki krótki, ale jakoś tak wyszło. Pechowa trzynastka, a jednak. :)
Jakiś anonimek, zapytał mnie jak mi poszyły egzaminy, więc teraz odpowiem, że chyba dobrze, historia najlepiej (przynajmniej tak mi sie wydaje), niestety z matma trochę gorzej. 
Dziś rewanż na Santiago Bernabeu, mam nadzieję, że chłopcy dadzą z siebie wszystko i awansują do finału. Będę trzymać kciuki z całych sił. Niech zrobią mi taki świetny prezent na urodziny, tylko o to proszę. :)
Miałam też cos jeszcze napisać w sprawie transferu Mario do Bayernu, ale nie mam ochoty. Tak sie stało, niech już będzie, życzę mu wszystkiego co najlepsze, a przede wszystkim kasy, dla której (moim zdaniem)  podjął ta decyzję, lecz to tylko moje zdanie i każdy ma prawo mieć inne.

niedziela, 14 kwietnia 2013

ważne.!

Kochani.
Z bólem serca muszę ogłosić, że zawieszam bloga. Na krótko.
Za niecałe dwa tygodnie egzaminy, a ja nadal siedzę i się opierdzielam, bo ciągle rozmyślam nad kolejnym rozdziałem, którego nie jestem w stanie napisać, za dużo mam na głowie, wybór szkoły, profilu, pewne rozstania które bolą najbardziej... Musze dobrze wybrać aby potem nie żałować.
Obiecuję, z ręką na sercu, że 25/26 kwietnia pojawi się kolejny rozdział.
Przepraszam, jeśli kogoś zasmuciłam.:)
Pozdrawiam. :)
*życzcie mi powodzenia 23, 24, 25 , i trzymajcie kciuki :* (24 trzymajcie najmocniej.:) )
kocham was.!♥

środa, 10 kwietnia 2013

12.Matkę i ojca jeszcze mam, więc nie sieroto.

Karolina:
-No i co ci Marco powiedział.?-dopytywałam.
-No więc tak, Nat i Mario byli razem, ale krótko...
-Czemu .?-przerwałam jej.
-Nie wiem, Marco też.
-Bez sensu.
-Wiem. - wtórowała mi - Ej, juz późno, a ty jeszcze w dresie. Strój się.
-To nie dres.! - oburzyłam się - A po za tym, nie wiem w co sie ubrać. Pomóż.
-Ruszen dupe. - powiedziała i podeszła do mojej szafy. - Może ubierzesz jakąś kieckę.?
-W sumie, czemu nie. Ale od razu mówię, szpilek nie założę.
-To akurat wiem. - zaśmiała się - Sukienka czy spódnica.?
-A co za różnica.? Daję ci wolną rękę.
Kto by pomyślał, że umówię się z Mario Goetze.? Kto by w ogóle pomyślał, że go poznam.? A tu proszę.

-Karolina, Mario przyjechał. -usłyszałam.
-Już idę.- zbiegłam na dół.
-Ślicznie wyglądasz - przywitał się, cmoknął mnie w policzek i wyciągnął zza pleców niebieską różę. NIEBIESKĄ, tylko raz o tym wspomniałam, a on zapamiętał.
-Ooo, śliczna, dziękuję. - nie mogłam się powstrzymać i wpiłam sie w jego usta. Przeszedł mnie dreszcz, cudowne uczucie.
-Całujesz się na pierwszej randce ? Aż się boje pomyśleć co będzie na drugiej. - i znowu te brwi.
-Spadaj zboku.- zaśmiałam się.
-Zbok- wskazał na siebie- Zboczuszek - wskazał na mnie- Pasujemy do siebie. - uśmiechnął się. Czy on musi to robić.? Czy on musi mieć takie słodki uśmiech.? Mięknę za każdym razem gdy sie uśmiecha.
-Przeznaczenie. - wtrąciła się Werka.
-Radzę ci zabrać aparat. - oznajmił po chwili Mario.
-Po co .?
-Posłuchaj sie mądrzejszego i weź, bo będziesz potem żałować.
-Mądrzejszego .? -stwierdziłam ironicznie.
-Po aparat.! - rozkazał.
Całą drogę męczyłam chłopaka pytaniami dotyczącymi miejsca do którego jedziemy i po co mi aparat. Dobrze, że droga trwałą dość krótko, bo widziałam, że jest u kresu wytrzymania.
-Ale do lasu mnie nie wywieziesz, co .?
-Zastanawiam sie nad tą opcją od czasu, kiedy zaczęłaś przesłuchanie. - i ponownie ten cudny uśmiech.
Dojechaliśmy na miejsce po ok. 20 minutach.
-Aparat sieroto. - podał mi moja lustrzankę.
-Matkę i ojca jeszcze mam, więc nie sieroto. - poprawiłam chłopaka. Ten sie tylko zaśmiał i poprowadził mnie w to , jak to określił, 'przepiękne miejsce'. Kiedy szliśmy Poczułam piękny zapach kwiatów. Z każdym krokiem nasilał się.
-Ogrody różane.? - bardziej oznajmiłam niż zapytałam.
-Mhm. -uśmiechnął się.
-Dzięki, jesteś kochany. -i znowu go pocałowałam, nie ma się co oszukiwać, na prawdę go lubię, chyba z wzajemnością.
-To kiedy druga randka.? - zaśmiał sie kiedy sie od niego odkleiłam.
-A kto ci w ogóle powiedział, że takowa będzie. - odpowiedziałam pytaniem na pytanie i zaśmiałam się. On tylko popatrzył na mnie ze zdziwioną miną. - No co się tak gapisz.? Idziemy.
To miejsce jest cudowne. Trzy tysiące gatunków róż i ten zapach unoszący sie w powietrzu. Są tam rośliny, których nigdy wcześniej nie widziałam.
Spacerowaliśmy alejkami i rozmawialiśmy. Większość spraw, które mi o sobie opowiadał znałam. Wiedziałam, że ma dwóch braci, Fabiana i Felixa, którzy też graja w piłkę. Opowiadał mi o swojej rodzinie,  zainteresowaniach, mówił wszystko co mu ślina na język przyniosła. Okazało się, że słuchamy podobnej muzyki i gardzimy tymi samymi gatunkami muzycznymi. Oboje kochamy grać kręgle, to szczegół, że jestem w tym do bani, liczy się pasja. Jak na faceta, strasznie dużo gada. Ale to dobrze, przynajmniej nie będę sie z nim nudzić.
Sfotografowałam wiele pięknych kwiatów i krzewów. No i oczywiście nas. Zrobiliśmy sobie kilka 'słit foci z rąsi'. Zrobiła też kilka zdjęć Mario. Te robione z zaskoczenia wyszły lepiej niż pozowane.
-Jakby ci nie wyszło z piłką, to możesz zostać modelem. I jakbyś szukał fotografa, to wiesz do kogo dzwonić.- zaśmiałam się.
-Piłka to moje życie, nic tego nie zmieni. - uśmiechnął się - Zabieram cie w jeszcze jedno miejsce.
-Wieża Floriana .?
-Skąd wiedziałaś.?
-Jestem jasnowidzem.- zaśmiałam się.
-Jasne.- obdarzył mnie uśmiechem - chodź, jasnowidzu. Chwycił moją dłoń i powędrowaliśmy na środek Westfallen Park'u. Widok był niesamowity. Dortmund nocą to chyba najpiękniejsze miejsce na całej Ziemi.
-Dziękuję.- przytuliłam go.
-Za co.?
-Za dziś, było cudownie. - uniosłam głowę i spojrzałam w jego cudowne brązowe oczy. Umiechnął się a nasze usta się złączyły. Ten pocałunek był inny niż poprzednie, bardziej namiętny. Ponownie moje ciało przeszedł dreszcz, czułam się cudownie. Ta chwila mogła trwać wiecznie. Lecz on nagle sie odsunął i zaczął śmiać. Trochę się przeraziłam, bo nie wiedziałam o co mu chodzi, ale gdy zorientowałam się co sie stało, zwijałam się ze śmiechu razem z nim. Podczas naszego pocałunku przelatujący ptak narobił Mario na ramię. Koło nas stało mnóstwo osób a ten kochany ptaszek musiał nasraktać akurat na niego, przerywając taką chwilę.
-Ale masz szczęście. - kpiłam z chłopaka.- Dobrze, że nie narobił ci na głowę.
-Nie śmiej się ze mnie. Równie dobrze mógł narobić na ciebie.
-Ale wolał nasraktać na twoje ramię. - pękałam ze śmiechu. - A może to jakiś znak .?
-Ta, żeby nie robić ci więcej niespodzianek.
-Mówiłam ci, że ich nie lubię. -wyszczerzyłam zęby. - A teraz zdejmij ten sweterek, bo śmierdzi.
-Zdejmę, ale najpierw cie przytulę. Chodź kochanie. - szedł w moją stronę z rozłożonymi rękoma.
-Spadaj.!- krzyknęłam i zaczęłam uciekać, Mario ruszył za mną. Zachowywaliśmy się jak dwójka małych dzieci. Uciekałam przez jakąś chwilę, obróciłam się, aby zorientować się gdzie jest Mario. Biegłam, aż zatrzymałam sie na jakiejś osobie. Wywaliłam sie i chłopaka na którego wpadłam.
-Strasznie przepraszam, zagapiłam się. Przepraszam. - ale było mi głupio. Pewnie miałam strasznego buraka na twarzy.
-Nic sie nie stało, każdemu mogło się zdarzyć. - uśmiechnął się. -Co taka ładna dziewczyna robi tu sama.?
-Nie jestem sama, tam jest mój przyjaciel. - wskazałam na Mario zwijającego się ze śmiechu.
-Znasz Mario Goetze.? -zdziwił się.
-Od jakichś dwóch tygodni. -zaśmiałam się. - Karolina- podałam nieznajomemu rękę.
-Piotr. Jesteś z Polski .?
-Przeprowadziłam sie tu niedawno. Też masz polskie imię, mieszkasz tu .?
-Tak. - odpowiedział. W tej chwili podszedł do nas Mario.
-Co jest .? - zapytał z uśmiechem.
-Nic. - odwzajemniłam uśmiech.
-Idziemy.? - zapytał Mario.
-Jasne. - odpowiedziałam . - DO zobaczenia. - pożegnałam się z Piotrem .
-Oby. - usłyszałam za plecami.

*******************************************
Po pierwsze, chciałabym serdecznie podziekować  komuś ( wiesz,że chodzi o ciebie) za pomoc przy tym rozdziale. :* 
Po drugie: O mój bożę. BORUSSIA W PÓŁFINALE LIGI MISTRZÓW.!!!! Wczorajszy mecz wywołał niezapomniane emocje, których nie zapomnę chyba do końca życia. W 82 minucie łzy rozpaczy, 91 minuta nadzieja powróciła, 92 minuta, niepohamowany atak radości, totalna euforia.Siedziałam, płakałam z radości i sie trzęsłam. Miałam ochote skakać i krzyczeć na całe gardło, że wygrali, że przechodzą, kocham to, kocham.♥♥♥ Na prawdę po tej drugiej bramce Malagi straciłam nadzieję, ale cuda się zdarzają.  
Cud w Dortmundzie.♥
"Szalona pogoń za Malagą została zwieńczona niesamowitym sukcesem. We wtorek na Signal Iduna Park doszło do istnego cudu! W 91. minucie bramkę na 2:2 strzelił Marco Reus, a dosłownie chwilę potem na 3:2 dla gospodarzy poprawił Felipe Santana i Dortmund po prostu oszalał. "

Dziś miałam pierwszą matmę. Pierwszy raz w życiu siedziałam i szczerzyłam sie do ściany, całą lekcję. Wgl. nie słuchałam nauczyciela. Przypomniały mi się te dwie bramki, i łzy zaczęły napływać mi do oczu. To było piękne. :)

To co zrobili kibice na początku meczu, zapierało dech w piersiach.
Cudowny obrazek.♥

piątek, 5 kwietnia 2013

11.Nie jesteśmy razem, może robić co chce.

Sobota.
Resztę tygodnia spędziłam w łóżku w towarzystwie chłopaków i Werki, która nie miała wyjścia, chciała czy nie, musiała ze mną siedzieć.
Dziś po południu Borussia gra mecz z VfB Stuttgart, na który oczywiście mamy bilety. Moje kolejne marzenie sie spełnia. Chyba nigdy nie zdołam  się odwdzięczyć Werce za poznanie chłopaków. Do końca życia będę jej wdzięczna.
Weronika poprosiła Julię, żeby po nas zajechała. Obie nie chcemy powtórki z rozrywki z wtorku. I w końcu poznam tą dziewczynę, z tego co opowiadała mi przyjaciółka na pewno się dogadamy. Mówiła, że jej siostra Natalia też z nami jedzie. Fajnie, podobno jest w naszym wieku. Może jakimś cudem będziemy chodziły do jednej klasy. Miło by było znać przynajmniej jedną osobę w nowej szkole.

-Karolina, ta czy ta.? - dopytywała Weronika.
-Durnoto, tego na mecz nie założysz.! - zaśmiałam sie i rzuciłam przyjaciółce  koszulkę klubową Reusa i Mario. - Wybieraj, ale z góry mówię, że ta jest moja. - wskazałam na koszulkę z numerem 10.
-Oj, tylko ich jest, że chyba sie nie zdecyduję - stwierdziła ironicznie.
-Ciesze się, że ułatwiłam ci wybór,. Nie musisz dziękować, na prawdę.
Przyjaciółka obdarzyła mnie piorunującym spojrzeniem, wzięła ubranie i poszła się przebrać. Kiedy wyszła zrobiłam to samo.
-Wyłaź z tego kibla.! Ileż można się ubierać.? Zaraz Julia przyjedzie, słyszysz? Wyłaź.! - Weronika dobijała sie do drzwi łazienki.
-Minuta.! - krzyknęłam.
-Słysze to już od dziecięciu minut. Wyłaź.!
-Zaraz.
-Halo. No cześć. Ja już jestem gotowa, ale Karolina nadal z kibla nie wyłazi. Dobra, to do zobaczenia. - usłyszałam zza drzwi - Julia będzie za 5 minut, teraz to juz musisz wyjść.
Wyrobiłam sie w sama porę. Wyszłam z łazienki i zeszłyśmy na dół. Julia akurat parkowała auto.
-No hej.! - przywitała się.
-Cześć. Karolina jestem. - podałam dłoń Juli i jej siostrze.
-Julia, ale to już pewnie wiesz.-zaśmiała się.
-Natalia,ale mówią  na mnie Nat. - od razu widać, że to siostry, strasznie podobne. Nat od Julii róznia tylko różowe włosy. Są świetne. Zawsze podobały mi się kolorowe włosy i  wiele razy chciałam się ufarbować na niebiesko albo zielono, ale nigdy nie miałam odwagi, a mama to by mnie chyba zabiła, gdyby zobaczyła, że mam niebieskie włosy. - Miło mi.
-Ale masz boskie włosy. - uśmiechnęłam się.
-Dzięki - odwzajemniła uśmiech i ruszyłyśmy na stadion.
Droga minęła dość szybko. Siostry Lange to naprawdę miłe osoby. Faktycznie dobrze dogaduję się z Julią, mamy wiele wspólnych tematów. Nat też jest miła. Chodzi do mojej przyszłej szkoły. Miejmy nadzieję, że trafie do jej klasy.
O 14.45 powędrowałyśmy na trybuny Signal Iduna Park. Każda z nas miała na sobie koszulkę Borussi. Wera z numerem 11, Julia z 7, a ja i Nat z 10.
Mecz rozpoczął się o 15.30. Pierwsze dziesięć minut należało bo VfB. Obrona BvB trochę zawodziła, na szczęście w bramce stoi 'mur Weidenfeller ', który obroni wszystko. Po kilku strzałach na bramkę Romana dortmundczycy sie obudzili i zaczęli przejmować inicjatywę. Kilka celnych strzałów które niestety obronił Ulreich. Do dwudziestej którejś minuty gra BvB  wyglądała dużo lepiej i nagle okropny faul na Schmelzerze. Przestraszyłam się nie na żarty gdy na ekranie pokazali zakrwawiona twarz Marcela. Za niego wszedł Piszczek, który po pięciu minutach pokazał trenerowi, że dobrze wybrał wpuszczając go na bioska za Schmelzera. Po pięknym dośrodkowaniu Marco z rzutu wolnego strzelił bramkę. Dzięki niemu BvB prowadziło. Cały stadion oszalał, my również. Niestety przed przerwą 'mur Weidenffelera' pękł i było 1:1.
Druga połowa juz do początku należała do BvB. Na nasze nieszczęście Stuttgart ma dobrego bramkarza i skuteczna defensywę. Mimo to w osiemdziesiątej którejś minucie Lewandowski posłał piłkę do braki po pięknym dośrodkowaniu Łukasza. Stadion ponownie oszalał. Kibice Borussi są najlepszymi kibicami na świecie. Na każdym mecz zawsze jest komplet fanów, cudowna atmosfera. Nawet kiedy BvB przegrywa są z nimi i wydaje mi się, że zawsze będą.
Po meczu Julia zaprowadziła nas do szatni.
-Heja BVB.! - krzyknęła otwierając drzwi.
-Heja.! - odkrzyknęła całą drużyna.
Mario stał w samych bokserkach, rozśmieszył mnie ten widok i trochę krępował. No i nie mógł sie ubrać, tylko musiał podejść do mnie w samych gaciach.
-Świetny mecz. - powiedziałam dość niepewnie. Peszył mnie widok nagiego torsu chłopaka, nie powiem, że nie podobał mi sie ten widok, ale czułam sie niekomfortowo.
-Dzięki - uśmiechnął się. - Co robisz jutro.?
-Nie wiem co będę robić dziś wieczorem a ty mnie pytasz o jutro. -zaśmiałam się.
-Ale ja wiem co będziemy robić wieczorem, idziemy uczcić wygraną. Dziewczyny co powiecie na impreze dziś wieczorem .?
-No raczej, że tak. - odpowiedziały Julia i Wera, ale nie było Nat. Pewnie nadał gada przez telefon pod drzwiami szatni.
-A ja mam tu coś do gadania.? - zapytałam 'oburzona'.
-Oczywiście, że nie.- zaśmiał się - Wiem też co będziesz robić jutro.
-Doprawdy.?
-Zabieram cie w pewne miejsce.
-Dokąd.?
-Niespodzianka. - posłał mi łobuzerki uśmiech.
-Ej no, powiedz Nie lubię niespodzianek.
-Trudno - zaśmiał się, a po chwili spoważniał. Jego wesołe spojrzenie zamieniło się w pełne nienawiści i było skierowane w stronę drzwi. Obróciłam się, w drzwiach stała Nat, gadała z Mo i Julią.
-Coś sie stało.? - zapytałam Mario.
-Co.?... Nie nic. - wymusił uśmiech.
-Przecież widzę, że coś jest nie tak. - upierałam się.
-Na prawdę wszystko jest ok.. - uśmiechnął się, teraz szczerze, uwielbiam ten jego uśmiech. - To co, jutro o 16 po ciebie przyjadę, ok.?
-Jasne.



Weronika:
-Mam do ciebie ogromną prośbę.
-Słucham.
-Mogłabyś podpytać o coś Marco.? - poprosiła mnie Karolina.
-Zależy o co.
-Bo widzisz, gadałam dziś z Mario w szatni...
-No co ty.! - zakpiłam.
-Nie przerywaj tylko słuchaj. - zgromiła mnie przyjaciółka. Opowiedziała mi całą historię z szatni i poprosiła żebym zapytała Marco, dlaczego Mario się tak zachował na widok Natalii.
-Dla ciebie wszystko. - uśmiechnęłam się.
-Dzięki, kocham cie. - uścisnęła mnie.
-Tak, tak. A teraz chodź na parkiet. I pilnuj Mario. - wskazał na grupkę dziewczyn flirtujących z nim.
-Nie jesteśmy razem, może robić co chce.
-Mhm. Bardzo przekonująco. Uwierzyłam ci. - odpowiedziałam ironicznie.
-Spadaj. -zaśmiała się. - A sokoro już o nim mówimy, zaprosił mnie gdzieś jutro.
-Gdzie.? - zaciekawiłam się.
-Dobre pytanie. Też bym chciała wiedzieć.
-Niespodzianka .?
-Mhm.
-Przecież ty nie lubisz niespodzianek.
-Powiedziałam mu to samo.- zaśmiał się.-Idź teraz go zapytaj, dopóki jeszcze kontaktuje.
-Teraz miałyśmy tańczyć.
-Proszę. -zrobiła minkę małego szczeniaczka.
-Dobra. - poszłam w stronę baru, gdzie siedział blondasek z Mo i Mario, a Karolina do Nat i Julii. Wzięłam go do tańca i zaczęłam rozmowę. Opowiedziałam mu cała historię i poprosiłam aby nic nie mówił Mario. Ale o to raczej nie powinnam sie martwić, był juz po paru, co ja mówię, parunastu głębszych, wątpię żeby cokolwiek pamiętał.
-Nat i Mario byli razem, ale krótki. Po rozstaniu ona zrobiła taką aferę...
-O co chodziło.? - przerwałam mu, a to co usłyszałam totalnie mnie rozwaliło. Nie wierzę, że Mario mógł zrobić coś takiego. To nie możliwe. Nie mogę tego powiedzieć Karolinie, to przekreśli ich szanse na związek. A oni tak do siebie pasują. Będę musiała ja okłamać.



***************************************************************
Na reszcie, z wielkimi problemami ale dodałam. Cały czas mój internet przerywa, momentami całkiem nie łączy. Myślałam, że zwariuję...
 Mam nadzieję, że się spodoba ( mi tradycyjnie, coś nie pasuje, ale to już standard ). Całuski.:*


Faktycznie wygląda jak Piszczu. xd

wtorek, 2 kwietnia 2013

10. Jak by co, będziesz chrzestnym.

Rano obudziłam się z okropnym bólem gardła. Czułam się strasznie, jakby ktoś przepuścił mnie przez maszynkę do mielenia mięsa. Zerknęłam na zegarek, dziesiąta. Mama już w pracy, trudno. Muszę drzeć się do Wery, bo nie wstanę, strasznie kręci mi się w głowie.
-Wera.! - darłam się jak najgłośniej mogłam, po chwili przyszła.
-Bożż, czego chcesz .? - burknęła zaspana.
-Gardło mnie boli, przeziębiłam się przez Mario, przynieś mi tabletki.
-Dobra, gdzie one są.?
-Pewnie gdzieś w kiblu leżą, musisz poszukać.
-Spoko, zaraz ci przyniosę.
-Jesteś kochana, dzięki. - uśmiechnęłam się. Wera odwzajemniła uśmiech i zniknęła za drzwiami. Parę chwil później przyszła z cała apteczką.
-Nie wiedziałam które są od czego, więc masz wszystkie.-uśmiechnęła się.
-Dzięki.
-Idę coś zjeść, chcesz coś.?
-Nie, dzięki.
-Jak będziesz coś chciała to krzycz.
-Mhm.
Łyknęłam kilka witamin, wzięłam tabletkę od gardła i włączyłam telewizor. Latałam po kanałach i natrafiłam na 'Watss', kocham ten program. Mówią, że śmiech to zdrowie, więc po obejrzeniu tego odcinka powinnam wyzdrowieć, bo był naprawdę śmieszny. Niestety wszystko co dobre, kiedyś się kończy, skończył się też 'Watss', musiałam ponownie przeglądać wszystkie kanały. Tym razem nie znalazłam niczego co by mnie zainteresowało. Postanowiłam coś poczytać.Przypomniało mi się, że gdzieś na dole szafki mam  "50 twarzy Greya" i jakoś wcześniej nie miałam czasu do przeczytania jej. A teraz mam go mnóstwo. Zabrałam się więc za czytanie.Genialna książka, dużo pikantnych scen, lubię takie.Każdy zawsze mówił, że jestem zboczona. Mieli rację, ale nie chciałam tego do siebie dopuścić. Tak się wciągnęłam, że przeczytałam prawię połowę, niestety przerwał mi dzwonek.
-Wera, otwórz.! - krzyknęłam.
-Ok. - odpowiedziała, a ja znowu pogłębiłam się w lekturze. Usłyszałam kroki na schodach, myślałam, że to Marco i miałam trochę racji. To był on, a z nim Mario, Łukasz, Ewa, Moritz, Kuba z Agatą i Julia, dziewczyna Leitnera. Wszyscy wparadowali do mojego pokoju. Genialnie, wyglądam strasznie. Czerwony nos, potargane włosy a do tego tona chusteczek wokoło mnie. Czułam się dziwnie, ale mino to zaczęłam rozmowę.
-Więcej was matka nie miała.?
-Miał być jeszcze Robert z Anką, ale coś im wypadło. - zaśmiał się Łukasz.
-A co ty, chora jesteś.? Boże, środek lipca, a ty chora. - powiedział Mo.
-Tak, przeziębiłam się. Dzięki Mario. -zwróciłam sie do chłopaka z uśmiechem.
-Przepraszam, nie chciałem. - ale miał minę, chyba naprawdę się przejął.
-Szkoda, a my chcieliśmy was zabrać na kręgle. - stwierdził Marco.
-Przecież Wera może jechać. -odpowiedziałam.
-Nie zostawię cię tu samej.
-Przecież nie jestem dzieckiem, poradzę sobie, mamo. - zaśmiałam się.
-Ale... - przerwał jej Mario.
-Ja z nią zostanę, jedź. - zwrócił się do Wery - przeze mnie się przeziębiła, muszę odpokutować. - uśmiechnął się do mnie.
-No ale - zaczęła Wera, lecz tym razem każdy z obecnych krzyknął - Jedziesz, nie marudź.
-Dobra, ale muszę się przebrać.
-Dobrze wyglądasz. - poganiał ją Marco.
-Dobrze blondasku, skoro tak twierdzisz. - poczochrał jego idealnie ułożone włosy, no co on obdarzył ją spojrzeniem typu " zemszczę się", no i się zemścił. Odwdzięczył się pięknym za nadobne, zrobił z jej włosami to samo. Wyglądała jakby trafił ja piorun.
-Głąby - stwierdziłam.
-Teraz musicie na mnie czekać, nie wyjdę tak do ludzi. - oznajmiła urażona brunetka.
-Ruchy. - poganiali ją.
O dziwo nie zajęło jej to długo. Pogadali z nami jeszcze chwilę i poszli. Na pożegnanie Marco rzucił:
-Tylko dzieci nie naróbcie.!
-Jak by co będziesz chrzestnym. -odgryzłam się.
-Kupuj już wózek. - dodał Mario.
-Dobra, po drodze zajedziemy do jakiegoś sklepu, nie martwcie się. - krzyknął z dołu. Mario podszedł do łóżka i usiadł na brzegu.
-Jak się czujesz.? - zapytał.
-Można powiedzieć, że czuję się tak jak wyglądam, czyli strasznie. - zaśmiałam się.
-Nie jest tak źle, nie narzekaj.
-Ta, czerwony nos dodaje mi uroku. - zakpiłam.
-A żebyś wiedziała. - zaśmiał się - Posuń się - i położył się obok mnie. Zauważył książkę, zrobił dziwną minę i powiedział :
-Zboczuszek. - poruszał brwiami.
-Może. - uśmiechnęłam się.
Leżeliśmy i oglądaliśmy telewizję. Znowu trafiłam na 'Watss', Mario też go uwielbiał. Teraz to już na pewno będę zdrowa. Mimo, iż była to powtórka odcinka z rana śmiałam się chyba bardziej niż poprzednio. Powtórką nie była już tak śmieszna, ale reakcja Mario na niektóre sceny była przekomiczna. Tak głośno śmialiśmy się, że pewnie słychać nas było na ulicy.
-Jak ja cię lubię.- nie mam pojęcie dlaczego to powiedziałam. Zrobiło mi sie tak głupio.
-I wzajemnie. - odpowiedział.


Weronika :
Trochę głupio było mi zostawić Karolinę sama w domu, no nie sama bo z Mario ale i tak powinnam zostać. Mimo iż dręczyły mnie wyrzuty sumienia bawiłam się świetnie. Julia, która na pierwszy rzut oka wydawała się pustą lalą okazała się przemiła osobą. Jest ode mnie rok starsza i też pochodzi z Polski. Mieszka  z mam i młodszą siostrą w Dortmundzie od dwunastu lat. Przeprowadziły się do Niemiec po tym jak jej tata zginął w wypadku samochodowym. Opowiedziała mi też jak poznała się z Moritzem. Dokładnie tak samo jak ja z Marco. Zabawne. Są już para od dwóch lat. Julia to świetna dziewczyna. Muszą się lepiej poznać z Karoliną, na pewno sie dogadają. Ona tez kocha piłkę nożną
Ten dzień był świetny. Trzy razy wygrałam, kilka razy podenerwowałam blondaska, z każdą minutą coraz bardziej kochałam to robić. On tak genialnie wygląda jak się złości. Marco jest dla mnie jak starszy brat. Zawsze chciałam mieć brata.


***********************************************************
No i mamy pełną dziesiątkę. Coś jakoś nie mam pomysłów na późniejsze rozdziały. W zeszyciku mam tylko dwa następne a w głowie pustka... ;c Trudno, może coś wymyśle. Albo wy coś podpowiedzcie, jakiś romasik albo jakaś zdrada, cokolwiek. ;) A, i przepraszam za początek rozdziału, trochę dziwny. :)

W środę mecz, bożż. nie mogę sie doczekać... Dawać mi tu ich.


Nie mogę się napatrzeć na to zdjęcie^^ Ono jest takie cudowne, i ten uśmiech.*.*