lubie to .!

wtorek, 26 marca 2013

9.Götze, ty świnio.!

Wtorek.
Dziś jedziemy na Signal Iduna Park zobaczyć trening chłopaków. Jestem strasznie podekscytowana, może poznam resztę drużyny i trenera Kloppa. Nie wiem dlaczego, ale bardzo go lubię. Wydaje się być sympatyczną osobą. Trening zaczyna się o 15, całe szczęście, bo nie muszę wcześnie wstawać. Strasznie rozleniwiłam się w tym Dortmundzie.
-Chodź, musimy juz iść. - poganiałam przyjaciółkę.
-Dopiero trzynasta, chyba nie będziemy jechać dwie godziny, co?
-Nie wiem ile będziemy jechać, ale zauważ, że jedziemy autobusem. Autobusy zatrzymują sie na prawie każdym przystanku, więc raczej trochę to potrwa.. I jedziemy pierwszy raz, więc na pewno zabłądzimy albo wsiądziemy w zły autobus. A po za tym nasz odjeżdża o 13.10 więc ruszaj dupę.
-Dobra, idę. A może weźmiemy mapę.?
-Po kiego? Zapytamy kogoś.
-Jak chcesz, ja bym wzięła.
Mogłam trochę wcześniej zacząć poganianie Weroniki, bo gdy skończyłyśmy dyskusje była 13.05. Musiałyśmy biec na przystanek. Dobrze, że był blisko. Niestety, musiałyśmy się przesiadać 2 razy, przez co całkiem straciłam orientację w terenie i trzeba było kogoś zapytać.
-Przepraszam, jedziemy z przyjaciółką na Signal Iduna Park. Nie wie pani którym autobusem tam dojedziemy?- pytałam, bo Weronika oczywiście nie mogła. Kobieta wszystko nam wyjaśniła. Podziękowałyśmy najżyczliwiej jak tylko potrafiłyśmy i czekałyśmy na autobus. O dziwo, przyjechał 3 minuty wcześniej. Ledwo co wcisnęłyśmy się na jakieś miejsce. Było tak ciasno, że z trudem oddychałam.A na dodatek mam klaustrofobię. Dobrze, że nie zaczęłam panikować.Na przystanku, na szczęście, wysiadło dużo osób, więc zrobiło sie luźniej. Wypatrzyłam dwa miejsca i pociągnęłam przyjaciółkę żeby usiąść. Po paru minutach zauważyłam, ze okolica w ogóle nie pasuje do opisu tej pani z przystanku.
-Może mi się tylko wydaje, ale nie sądzisz, że ta pani z przystanku inaczej opisywała drogę? - szepnęłam do przyjaciółki.
-Właśnie miałam ci powiedzieć to samo.- odpowiedziała - Zaraz zapytam sie tego pana.
-Spoko.
-Przepraszam, czy dojedziemy tym autobusem na stadion ? - tym razem to Weronika zapytała, o dziwo.
-A gdzie tam. Ten autobus jedzie w przeciwna stronę. - uśmiechnął się.
 -Durna baba, źle nam powiedziała. - wściekałam się.
-Nie baba durna, tylko my. To nie ten autobus. - powiedziała Weronika.
-Super, teraz to na pewno się spóźnimy.
-Widzisz, wykrakałaś. I po co gadałaś, że zabłądzimy.- śmiała się.
-Ta, jak zwykle moja wina.
-Oj, nie denerwuj się. Zaraz wysiądziemy i dojedziemy na ten durny stadion. Nie stresuj się bo zmarszczek dostaniesz.- pocieszała mnie. Ona zawsze potrafiła mnie rozśmieszyć.
Wysiadłyśmy na najbliższym przystanku i z 15 minutowym spóźnieniem zasiadłyśmy na trybunach Signal Iduna Park. Chłopaki właśnie zaczynali biegać. Jacyż oni niezdyscyplinowani. Każdy biegał w inną stronę, kilku, chyba bawiło się w berka. Nie ogarniam, jakim cudem są tak dobrą drużyną, mimo iż ich treningi wyglądają właśnie tak. Ileż ten biedny Klopp musi się na nich drzeć, żeby się w końcu ogarnęli. Ja na jego miejscu już dawno bym zgłupiała. Oglądałyśmy ich wygłupy i naszło mnie na refleksję. Myślałam, zę życie w Dortmundzie  będzie okropne. A tu proszę, poznałam moich idoli i chyba nawet się zaprzyjaźniamy. Jestem na treningu mojej ukochanej drużyny. Teraz do pełni szczęścia brakuję mi tylko poznania całej drużyny i bycia na meczu. Jakże pięknie się zaczyna. Niestety z moich 'głębokich' przemyśleń wyrwał mnie czyjś głos.
-A jej co ? - znałam ten głos, to Marco.
-Czasem tak ma, idzie się przyzwyczaić.- śmiałą się Wera.
Nagle zauważyłam Mario biegnącego z butelką wody. Kiedy zobaczył, że funkcjonuje normalnie stracił entuzjazm, podszedł i powiedział :
-Dlaczego ja obudziliście? Ja chciałem to zrobić. - udał obrażonego.
-Chciałeś mnie oblać?! Götze, ty świnio.!
-Tylko nie świnio. Jeżeli już, to prosiaczku.- wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
-A tak po za tym to wcale nie spałam. Po prostu rozmyślałam, a wtedy zawsze zamykam oczy.
-Mniejsza o to czy spałaś czy nie, i tak chciałem cię oblać. - oznajmił i powili zaczął odkręcać korek od butelki.
-Ani mi się waż.! Słyszysz ?! Nie.! - zaczęłam uciekać. Nie miałam szans. Nie zdążyła odbiec nawet kawałka a już byłam mokra.
-Świnia. - powtórzyłam przeplatając każdą literę śmiechem.- I naprawdę musiałeś mnie oblać lodowatą wodą.
-Wybacz, innej  nie było. I wiesz co, uroczo wyglądasz kiedy jesteś mokra. - Czułam jak twarz pokrywa mi się rumieńcem. Dlaczego zawsze muszę robić się czerwona kiedy usłyszę od niego komplement.? No dlaczego?
-Chłopaki, na boisko.! - Jurgen Klopp, mój wybawca.
-Już idziemy trenerze. Reus podnoś dupę. - i poszli a ja wróciłam do przyjaciółki.
-Jak wy się kochacie. - stwierdziła na mój widok.
-Ta, bardzo.- powiedziałam machając koszulką żeby prędzej wyschła.
Trening skończył sie po godzinie, na szczęście zdążyłam wyschnąć. Nie pamiętam kiedy ostatnio się tak śmiałam, a fakt, w niedzielę.Chłopaki kazali nam poczekać, ponieważ chcieli nas poznać z  resztą drużyny. (moje marzenie się spełnia) Zaprowadzili nas do szatni i przedstawili  reszcie :
-Chłopaki to Karolina i Weronika. Dziewczyny, to chłopaki. - powiedział Mario.
-Aleś nas przedstawił. - zaśmiałam się.
-Cześć. - powiedziałyśmy obie.
Chłopaki chórem odpowiedzieli nam to samo. Ależ oni fajni. Nawet Schmlezer, który zawsze mnie przerażał, okazał się naprawdę miłym gościem. Najbardziej polubiłam, oczywiście, nasze polskie trio i Leitnera. Nie wie dlaczego, ale w moich oczach wygląda jak taki słodki dzieciaczek.
Od zawsze byłyśmy niskie i nie bardzo to nam przeszkadzało, lecz dopiero po ' konfrontacji'  z Felipe dotarło do nas jak bardzo niskie jesteśmy. Byłyśmy z Werką podobnego wzrostu, ok 165 cm. Wcześniej nie odczuwałam tego tak bardzo, aż do dziś. Wera chyba też.
-Małe jest piękne. - przyjaciółka szepnęła mi do ucha na widok mojej miny.
-Mhm. - zaśmiali się Reus i Götze. Dlaczego musieli stać tak blisko?
Po tym jak opowiedziałyśmy chłopakom historię z autobusem postanowili nas odwieść. Nie protestowałyśmy, ponieważ obie nie miałyśmy ochoty na powtórkę z rozrywki.
Zaprosiłyśmy chłopaków do środka. Marco strasznie chciał zobaczyć mój pokój, gdyż Werka powiedziała mu że mam bardzo duże i wygode łóżko. Stwierdził, że sam musi to sprawdzić. Kiedy weszliśmy do pokoju od razu rzucił się na łóżko.
-Faktyczne wygodne. - stwierdził Reus.
-To jest genialne.- oznajmił Mario wskazując na herb BvB znajdujący się nad moim łóżkiem.
-Wiem.
-Skromna jak zawsze. - zaśmiał sie Werka.
Podczas ' zwiedzania' pokoju Mario trafił na album z moimi zdjęciami, którego Weronika zapomniała schować, sierota.
-Niezłe te zdjęcia, twoje? - zapytał.
-Mhm. - przytaknęłam
-Czemu tylko róże?
-Bo kocham je. Niebieskie róże, najpiękniejsze kwiaty na świecie. - zachwycałam się.
-Pokaż. - krzyknął Reus. Mario rzucił mu album. - Faktycznie dobre, wolisz stać za obiektywem?
-Przed obiektyw się nie nadaję, więc raczej tak. - zaśmiałam się. - Wera jest moją modelką.
-Doprawdy .? - zainteresował się Reus.
-Mhm, chcesz zobaczyć zdjęcia.?
-No raczej. - wrzasnęli obaj.
-Nie. Nie chcą.! Nie pozwalam.  - upierała się Wera.
-Nie masz nic do gadania. - śmiał się Mario.- Trzy do jednego, przegłosowane.



Weronika:
Ona jest chyba jakaś nienormalna. Miała nikomu nie pokazywać tych zdjęć.
-Nie rozumiem dlaczego tak się upierałaś, żebyśmy ich nie oglądali. Świetnie na nich wyglądasz. - zachwycali się.
Miło było usłyszeć to co słyszałam, i chyba naprawdę spodobałam się Marco. Kurdę, też go lubie i mam nadzieję, żę to się nie zmieni. Nie mogę się w nim zakochać. Wyjeżdżam za niecałe 2 miesiące, nie moge sie do niego przywiązać. Za bardzo bym tęskniła. Muszę z nim pogadać.
-Blondasku, musimy pogadać - zaczęłam - chodź na chwilę do mojego pokoju.
-Ok. - po chwili siedzieliśmy na moim łóżku. - O co chodzi?
-Wiesz, że jestem tu tylko na wakacje. I może to jeszcze za wcześnie, nie wiem, może coś do mnie czujesz, może nie, nie ważne. Chcę ci tylko powiedzieć.. Boż... nie wiem jak to powiedzieć..
-Przyjaźń ? - zapytał.
-Dokładnie o to mi chodziło. - uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił uśmiech. Cieszyłam się, że już wszystko jasne. Wróciliśmy do Karoliny i Mario i razem spędziliśmy resztę dnia.


****************************************************************************
Przepraszam Was, ale to mój jedyny rozdział w tym tygodniu. Święta, przygotowania, nie bd czasu. Zrekompensuję się w przyszłym tygodniu. :)
Trochę za wcześnie, ale co tam.

W związku z nadchodzącymi świętami Wielkanocnymi,
Przesyłam Wam moc uścisków i uśmiechów,
Niech Wasze święconki, będą pyszne,
By Was ludzie kochali wszędzie i zawsze,
Byście byli dla wszystkich mili i serdeczni,
Niech Wam się w życiu dobrze wiedzie,
Nie miejcie stresów, i zmartwień
Niech Wam w życiu będzie dobrze,

I żebyście dodały jeszcze mnóstwo fascynujących, interesujących, zabawnych być może poważnych rozdziałów. Niech z każdym dniem przybywa Wam czytelników, i żeby wena was nie opuszczała. :)
 Życzenia przesyła invincible.♥

piątek, 22 marca 2013

8.Nie mogłem spać.

Smacznie sobie spałam, aż nagle poczułam, że coś na mnie kapie. Otworzyłam oczy i okazało się, że to Weronika postanowiła mnie obudzić chlapiąc moja twarz lodowatą wodą. Na szczęście nie przyszło jej do głowy wylać na mnie całego wiadra...
-Zgłupiałaś, daj spać.! -  powiedziałam zaspana.
Wera wlazła na łóżko i położyła się koło mnie. Myślałam, że spełni moją prośbę, ale nie, ją naszła głupawka. Szturchała mnie i dmuchała prosto w twarz.
-Wstawaj. - szepnęła.
-Nie.!- powiedziałam, z twarzą wtulona w poduszkę, miałam nadzieję, że tu usłyszy. Usłyszała, lecz mimo to nadal nie dawała mi spokoju.
-Dobra, juz wstaje.Która godzina ?
-13. Mam dla ciebie pewna wiadomość, sprawdź swój telefon.
Wzięłam komórkę i zobaczyłam, że mam dwa nieodebrane połączenia od Mario. Dzwonił o 8.00. Boże, czy tyn człowiek nie śpi? I czy naprawdę myślał, że odbiorę telefon o 8 rano?
-Skąd wiedziałaś, że Mario do mnie dzwonił.?
-Nie wiedziałam. Do mnie dzwonił Reus, więc pomyślałam, że pewnie Mario tez próbował sie z tobą skontaktować. I tak jakoś palnęłam żebyś prędzej wstała. - powiedziała zadowolona.
-Sprytnie.- poczochrałam jej nienagannie ułożone włosy, nie cierpiała tego, ale musiałam się jakoś zemścić za pobudkę. - A czego chciał.?
-Pewnie tego samego co Mario. Zadzwoń do niego to sie dowiesz.
-Jędza. - znowu poczochrałam jej grzywę.
-Nie dotykaj włosów..! - wrzasnęła.
Posłałam jej buziaka i zadzwoniłam do Mari. Odebrał po 3 sygnałach.
-Halo.
 -Hej, tu Karolina. Dzwoniłeś więc oddzwaniam.
 -Fakt. Przepraszam ale dopiero sie obudziłem i jeszcze do końca nie kontaktuje. - zaśmiał się.
 -Przeprasza, obudziłam cię. Ale moja kochana przyjaciółka postanowiła mnie obudzić chlapiąc na mnie woda i kazała do ciebie dzwonić.
 -Niezła pobudka. Nic się nie stało i tak miałem właśnie wstawać.
 -Człowieku, czy ty na prawdę nie spałeś o 8 czy telefon mi sie chrzani ?
 -Nie mogłem spać.
 -Ja też, ale po półtorej godziny zasnęłam, a wydaje mi się, że to ja miałam bardziej ekscytujący dzień.- zaśmiałam się.
-Mój był równie ekscytujący, dzięki tobie. - czułam, że twarz mi płonie, musiałam mieć strasznego buraka, bo Weronika się ze mnie śmiała.
-Czemu dzwoniłeś ? - zmieniłam temat, gdyż czułam się niezręcznie.
-Wczoraj, podczas powrotu postanowiliśmy z Marco, że zaprosimy was na jakiś spacer czy coś, co wolicie.?
-Mi to obojętne, Weronice zapewne też, więc samo zdecydujcie.
-Ok, to będziemy u was o 15, pasuje ?
-Jasne.
-To do zobaczenie blondasku.
-Ej, to Reus jest blondaskiem, ja jestem Karolina.
-Dobra, dobra, oboje jesteście blondaskami, ale ty tym ładniejszym.
-Zostawmy ta ksywkę Marco. Co ty na to ?
-Skoro tak chcesz, wymyślę coś innego. Do zobaczenie, piękna.
-Papa.
 Rozłączyłam się i uśmiechał do telefonu. Zrobiło mi sie jakoś tak miło. Żaden chłopak nie mówił do mnie piękna, była po prostu Karoliną.
-Chłopaki będą o 15. - oznajmiłam przyjaciółce.
-Dobra, idę na dół. A, twoi rodzice poszli do kościoła, a potem mają iść na obiad do jakiegoś znajomego twojego taty. Wrócą wieczorem.
-Genialnie. -ucieszyłam się.
Ubrałam się i zeszłam na śniadanie. Miałam ochotę na naleśniki, więc je zrobiłam. Werka zjadła razem ze mną. Zmyłam naczynia i usidłam obok przyjaciółki, która oglądała jakąś głupawą komedię. Mimo, iż była głupi i bez sensu, była też bardzo wciągająca. Skończyła się o wpół do trzeciej. Wszczęłam panikę bo za pół godziny mieli przyjechać chłopaki. Biegałyśmy w tę i z powrotem jak oszalałe, ale zdążyłyśmy pięć minut przed czasem. Równo o 15 zadzwonił dzwonek. Nie ma co, punktualni to ona są. Otworzyłam drzwi i zaprosiłam chłopaków do środka.
-Witam piękne panie. - przywitał się Marco
-Cześć dziewczyny. - powiedział Gotze. - Cześć blondasku.- szepnął mi do ucha. Zrobiłam złowroga minę.
-Mówiłam ci już, że blondaskiem jest Reus, powiedz mu. -zwróciłam się do Wery.
-Dokładnie, Marco jest blondaskiem. I w tym oto momencie zabraniam ci mówić tak na Karolinę. - uśmiechnęła się.
-Ja też zabraniam. - wtórowałam przyjaciółce. - Miałeś wymyślić coś innego. Wykaż się trochę.
-To co, idziemy na spacer ? - Reus przerwał naszą dyskusje.
-Jasne. - oznajmiłyśmy równocześnie.
-Więc postanowione. Mario, nie masz nic do gadania. - blondyn śmiał się z przyjaciela, gdyż ten nie chciał iść.
Poszliśmy do parku. Spacerowaliśmy, rozmawialiśmy, a przede wszystkim śmialiśmy się. Z nimi nie można się nudzić. Cały czas żartowali. Nie obyło się również bez autografów i zdjęć. Prawie każdy kogo mijaliśmy
prosił chłopaków o fotkę lub podpis. Spotkaliśmy również kilka 'fanek', które nawet nie wiedziały jak nazywa się klub w którym grają. Z trudem powstrzymywałyśmy się od śmiechu kiedy te dziewczyny flirtowały z naszymi 'partnerami'. Były strasznie nachalne. A oni, biedni, musieli być kulturalni i je znosić. Po jakimś czasie znudziło nam się stanie i kpienie z chłopaków, więc wybawiłyśmy ich z ten niezręcznej sytuacji i poszliśmy dalej. Pod samym domem dopadła nas grupka paparazzich. Boż, czy oni nawet w niedziele nie mogą sobie odpuścić.? Cyknęli nam kilka fotek, więcej nie zdążyli bo im uciekliśmy.
-Genialnie, będziemy teraz gwiazdami. - powiedziałam ironicznie.
-O to się nie martw, nikt nie zobaczy tych zdjęć. - pocieszał mnie Mario.
-Niby dlaczego? Co, zamierzasz jej im wykraść?
-Już o to sie nie martw. Obiecuje, że nikt ich nie zobaczy. Zaufaj mi. - powiedział i spojrzał mi w oczy. Bożę, jaki ona ma śliczne oczy. Brązowe, tajemnicze a zarazem takie wesołe. Odwróciłam wzrok, bo miałam ochotę go pocałować, ale na to za wcześnie.
Zaprosiłyśmy chłopaków do domu. Nie ma rodziców, trzeba korzystać. Postanowiliśmy, że obejrzymy jakiś film. Mój tata miał spora kolekcje płyt, więc ciężko było coś wybrać. Chłopaki chcieli obejrzeć horror, ale ja panicznie sie ich boję. Wera też, dlatego nie wiem co ją podkusiło, bo się zgodziła. Demokracja, niestety mnie przegłosowali i musiałam oglądać 'Piłę', nie wiem którą część, mało mnie to obchodziło. Dobrze, że na dworze było jeszcze jasno. Nie rozumiem ludzi który lubią takie filmy, przecież one są okropne.
-Śpisz dziś ze mną i sie nie wykręcaj. - oznajmiłam przyjaciółce tak poważnie, jak nigdy dotąd. Wszyscy się ze mnie śmiali, ale to nie moja wina, że wyobraźnia uaktywnia mi się nocą.
W ogóle nie wiem o czym był ten film, cały czas zasłaniałam oczy i wcale tego nie żałuję.
Kiedy pożegnaliśmy się z chłopakami poszłyśmy spać. Wykończył mnie dzisiejszy dzień i ta wczorajsza nieprzespana noc. Musiałam ja odespać.

******************************************************************
Przepraszam Was najmocniej za ten rozdział, bo wyszedł strasznie głupi, ale nie potrafiłam go zmienić. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. :)
W końcu piątek, strasznie czekałam. MECZ, MECZ,MECZ.!!!!!!!!!
By the way, zapraszam was na mojego, innego, bloga ( niestety nie jest to opowiadanie, tylko takie zwykłe pierdółki)  http://pyl-z-nieba.blogspot.com/


Do Boju POLSKO .!

środa, 20 marca 2013

7.Nie znasz dnia i godziny.

Wczoraj wieczorem Werka była tak podekscytowana spotkaniem z Marco, że cały czas o tym gadała. Rozmawiałyśmy do późnych godzin, więc Weronice nie chciało się już iść do pokoju, który przygotowała jej moja mam i zasnęłyśmy w moim łóżku. W sumie, było ono tak duże, że mogłyby spać z nami jeszcze ze dwie osoby i każdemu byłoby wygodnie.
Rano obudziło mnie uczucie zgniatania. Jak sie potem okazało była to połowa ciała mojej przyjaciółki, która nie wiem jakim sposobem, wygięła sie tak, iż miałam wrażenie, że gdyby się poruszyła połamałaby każdą kość swojego szkieletu. Delikatnie wygramoliłam się z pod Weroniki i zerknęłam na zegarek, była 10.00. Powali zeszłam z łóżka, aby nie zbudzić przyjaciółki. Niestety, w moim pokoju panował taki porządek, że potknęłam się i upadłam tak głośno, że umarłego by obudziło.
-Matko, co się stało? - zapytała zaspana Weronika.
-Nic, wywaliłam się przez twój but, dzięki. - zaśmiałam się.
-Sorki, wydawało mi się, że rzuciłam je bliżej ściany.
-Pewnie krasnoludki przeniosły je na środek pokoju.
-Nic ci sie nie stało?
-Nie - wstałam z podłogi - śpij, dopiero 10.
-Dość już spania, pora wstawać. Widzisz, jednak dobrze, że się wywaliłaś, przynajmniej się obudziłam. - cieszyła się.
-Ha ha, bardzo śmieszne. - strzeliłam focha i poszłam do łazienki.
-Oj Karolinko, nie fochaj się. - usłyszałam po zamknięciu drzwi od łazienki. Wiedziała jak bardzo nienawidzę tego zdrobnienia. Otworzyłam drzwi i głosem filmowego przestępcy powiedziałam :
-Nie znasz dnia i godziny, strzeż się.! - i zamknęłam drzwi. Wyszło nie najgorzej. Może powinnam pomyslac o karierze aktorki. Kto wie.
Wzięłam prysznic, ubrałam się i wyszłam z łazienki dalej udając focha. Po mnie poszła Weronika. Siedziała tak chyba z pół godziny. Ileż można? Wyszła, wzięła ubrania i z powrotem weszła do łazienki. O godzinie 11. zeszłyśmy do kuchni. Spostrzegłam na stole kartkę. Podeszłam i zaczęłam czytać :
"Pojechaliśmy z tatą na zakupy. Wrócimy ok. 13. W lodówce macie kanapki. Mama"
Dałam kartkę przyjaciółce. Przeczytała i od razu powędrowała do lodówki. Wzięła talerz z kanapkami i zjadłyśmy śniadanie. Potem poszłyśmy do salonu obejrzeć cos w TV. Ponad 200 kanałów, a nie ma co oglądać! Zwariować można. Na dworze było pięknie, więc postanowiłyśmy skorzystać i się poopalać.ubrałyśmy stroje kąpielowe i poszyłyśmy nad basen. Weronka, kiedy go zobaczyła od razu zmieniła zdanie. Zamiast opalać się wraz ze mną postanowiła popływać. Po 15 minutach znudziło sie jej, przyszła do mnie i położyła się na leżaku obok. I 'nagle' przypomniało się o wieczornym spotkaniu z blondaskiem.
-Ej, która godzina? - zapytała.
-W pół do pierwszej, do wieczora jeszcze długo. - zaśmiałam się.
-W co ja się ubiorę? Matko, nie mam się w co ubrać. - panikowała.
-Pożyczę ci coś, nie histeryzuj.
-Dzięki. - dała mi buziaka - Wiesz co?
-No co ?
-Zastanawiam się jak wygląda ten cały Mario.
-No wiesz, być może ma ręce i nogi, włosy, nos, uszy i oczy... - zażartowałam, a Weronika obdarzyła mnie piorunującym spojrzeniem.
-Bądź poważna.
-Ależ jestem. A po za tym, to raczej ja powinnam sie nad tym zastanawiać .
-A zastanawiasz się ? - zapytała szczerząc się.
-Nie, nie obchodzi mnie to . - odpowiedziałam obojętnie.
-Nie wierzę. Widziałam jak sie uśmiechnęłaś gdy wypowiedziałam jego imię.
-To już nawet uśmiechnąć się nie można?
-Znam cię i wiem, że się cieszysz. - ciągnęła. I miała racje, cieszyłam się, że w końcu kogoś tu poznam.
-Dobra, dobra, masz rację. Zadowolona?
-Wiedziałam. - cieszyła się jak małe dziecko.
Rozmawiałyśmy jeszcze przez jakiś czas, a potem poszłyśmy do domu. Nie chciałam wieczorem chodzić cała czerwona. Dlaczego nie mogę, tak jak normalni ludzi, opalać się na brązowo a nie na czerwono. Przeklęta jasna karnacja.!
Weronika juz od godziny grzebała w mojej szafie i nadal nic nie znalazła. Postanowiłam jej pomóc. Wzięłam jej walizkę, której nadal nie rozpakowała i znalazłam genialna spódnicę. Szukałam bluzki, ale żadna nie pasowała. Przypomniałam sobie, że na ostatnich zakupach w Polsce  kupiłam taką, która świetnie wyglądałaby z ta spódnicą. Dobrałam jeszcze jakieś dodatki i całą stylizacje pokazałam przyjaciółce. Na początku nie bardzo sie jej podobała, ale mimo to kazałam jej ją przymierzyć. Wyglądała słodko. Znalazłam w mojej szafie jeszcze buty i całość była perfekcyjna.
-Uważaj bo sie w tobie od razu zakocha. - żartowałam z przyjaciółki.
-No i dobrze. - po chwili oznajmiła.- Ja tobie tez coś wybiorę, ok ?
-Dobra, tylko dobieraj tak, abym nie wyglądała jak zdzira.
-Nie ufasz mi .?
-Ufam, ale u ciebie wszystko jest możliwe.- zaśmiałam się.
Krzątała się po pokoju, to do szafy, do walizki. A ja siedziałam oglądając powtórkę meczu. Po jakichś 15 minutach Werka ukazał mi swoja stylizację. Przyznam, że nawet mi się podobała.
-Postarałaś się.
-No ba, a ty we mnie wątpiłaś.
-Przepraszam, już więcej nie będę.

18.00
Wera już od 15 minut siedziała gotowa i ciągle zerkała na zegarek Ja dopiero zaczynałam się szykować. Ubrałam strój, który wybrała mi przyjaciółka. Pokręciłam delikatnie włosy, dlaczego muszę mieć proste włosy? Kocham kręcone.! Niestety Bóg i rodzice obdarzyli mnie prostymi... Umalowałam się i po 45 minutach byłam gotowa. Myślałam, że trwało to dłużej bo Weronika co minutę mnie pośpieszała, co tylko opóźniało przygotowania. Nie obyło się bez zdjęcia. Musiałam uwiecznić każdy moment mojego życia. Zrobiłyśmy sobie 'słit focie'  i czekałyśmy na chłopaków. Równo o 19 pod dom zajechało czarne BMW.
-Bożę, z kim ty się umówiłaś ? - zapytałam ze zdziwieniem patrząc na parkujący samochód.
-Z uroczym blondaskiem. - oznajmiła zadowolona. - Może ma bogatych rodziców?
-Albo kręci jakieś lewe interesy.
-Daj spokój.
Miałam w głowie jeszcze wiele przypuszczeń co do tego skąd on ma taką furę. Ale to, co się stało, nigdy nie przyszłoby mi do głowy. Stałyśmy jak głupie pod drzwiami czekając aż zadzwoni do drzwi. Zadzwonił. Jako 'pani domu' otworzyłam i prawie zemdlałam. Moi  oczom ukazał się Marco Reus i Mario Goetze. Tak, ta dwójka z Dortmundu. Dwójka moich ukochanych piłkarzy.
-Hej. -powiedzieli obaj. A ja stałam z otwarta gębą i gapiłam sie na nich jak głupia. Dobrze, że stała za mną Weronika, Pchnęła mnie i oprzytomniałam.
-Cześć. - uśmiechnęła się, chyba na prawdę nie zdawała sobie sprawy z tego, kto przed nami stoi.
Rozbawiła ich moja reakcja, na szczęście, bo wyszłam na idiotkę.
-Fanka? - spytał Mario.
-Mhm. - tylko delikatnie potrząsnęłam głową przytakując.
-To się chyba nigdy nie skończy - powiedział Marco ze złością. Mario przytaknął . Stałam z przerażona miną i nie wiedziałam co powiedzieć.
-Żartuję. - uśmiechnął sie Reus i wraz z przyjacielem zaczęli się śmiać.
-Ej, ja myślałam, że mówisz serio i na prawdę sie przestraszyłam. - oznajmiłam już całkiem normalnie. Karolino, witaj wśród żywych.
-Przepraszam, ale to już nasz taki zwyczaj. Każda dziewczyna reaguje tak na nasz widok. Nie wybaczyłbym sobie, gdybyśmy i tym razem nie zrobili tego numeru. Żebyś widziała swoją minę. - znowu zaczęli się śmiać.
-To są ci piłkarze, których tak uwielbiasz ? - szepnęła mi do ucha przyjaciółka. Zrobiłam facepalma  i tylko gardząco pokiwałam głową.
-To co, możemy wreszcie jechać? - zapytał Reus.
-Jasne - odpowiedziała Weronika i wszyscy powędrowaliśmy do czarnego BMW.
-Świetny samochód. - powiedziałam.
-To Mario. - oznajmił.
-Skoro samochód jest jego, to dlaczego ty prowadzisz ?
-No właśnie Reus'iu ? - zaśmiał sie Mario. - Oddawaj kluczyki. Marco ze skwaszona miną rzucił przyjacielowi klucze i otworzył drzwi Weronice. Mario zrobił to samo. Siedziała obok niego a gołąbeczki z tyłu. Po paru minutach rozmowy, zapomniałam, że rozmawiam, moim zdaniem, z najlepszymi piłkarzami Europy, tylko ze zwykłymi chłopakami. Oni byli naprawdę bardzo sympatyczni.
Wieczór minął przemiło. Mario to naprawdę miły facet. Przystojny, ma świetne poczucie humoru i czułam się przy nim jak w domu, w Polsce. Miałam wrażenie, że znamy sie od wieków. Z każda minuta stawał mi sie bliższy. Z tego co zaobserwowałam, Weronika tez  zbliżyła się do Marco. Nie odstępował jej na krok. Dzięki chłopakom poznaliśmy Błaszczykowskiego, Piszczka i ich partnerki. Pomimo sporej różnicy wieku dobrze dogadywałam sie  z Ewą, żona Łukasza. Spędziliśmy świetny wieczór w miłym towarzystwie.
W drodze powrotnej prowadził Reus, gdyż Mario uznał, że skoro tak bardzo chciał prowadzić wcześniej, pozwoli mu teraz. Stwierdził, że lubi uszczęśliwiać ludzi. A przy okazji mógł wypić z kolegami. Chłopaki zaprosili nas na wtorkowy trening, chętnie się zgodziłyśmy.
Kiedy dojechaliśmy do domu odprowadzili nas do samych drzwi. Mario pocałował mnie w policzek, przez co się zarumieniłam.
-Ślicznie wyglądasz z rumieńcem. - szepnął mi do ucha na co jeszcze bardziej spurpurowiałam.
-Dobranoc piękna. - Marco pożegnał się z Weroniką.
-Dobranoc blondasku. - cmoknęła go w policzek.
Pożegnaliśmy się, blondasek z Gecusiem (spodobało mi sie to zdrobnienie, będę go częściej używać) wrócili do samochodu, a my weszłyśmy do domu.
-Boże, kocham cię, nawet nie wiesz jak bardzo. - przytuliłam przyjaciółkę.
-To już wiem, mówiłaś mi to już z dziesięć razy. - zaśmiała się - A teraz koniec, tych przytulasów, bo padam na twarz. Idziemy spać, jutro sie pozachwycasz.
-Dobra, ale wątpię żebym dziś zasnęła.
-Jestem tego pewna, więc dziś z tobą nie śpię. - uśmiechnęła się.
-Jeszcze do mnie przyjdziesz, zobaczysz. - zaśmiałam się.
Tak jak myślałam, nie mogłam zasnąć.Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Poszłam do pokoju Werki sprawdzić czy śpi, niestety spała. Trudno, poleżę może w końcu zasnę. Próbowałam ustalić o której wróciłyśmy . Z moich obliczeń wyszło, że ok. 4, czyli leżę  już bezczynnie  półtorej godziny. Starałam się pohamować radość i w końcu zasnąć. Było ciężko, bo słońce świeciło prosto w moje okno. Wstałam zasunęłam roletę i w końcu zasnęłam.                                      

****************************************************************
Taki trochę długi, dłuższy od innych. Jakoś tak wyszło, może i dobrze, bo KTOŚ narzekał, że poprzednie rozdziały są krótkie więc proszę. :)

PIĄTEK, PIĄTECZEK, PIĄTUNIO przybywaj, bo zwariuje.!

poniedziałek, 18 marca 2013

6.Sieroto ty moja.

-No dowiem się w końcu o co chodzi .?
-Bo wiesz, kiedy czekałam na was na lotnisku, podszedł do mnie pewien chłopak. Mega przystojny, wysoki blondyn. Mówił coś, ale ja byłam tak rozkojarzona, że w ogóle nie rozumiałam o co mu chodzi. Potem oprzytomniałam i poprosiłam aby powtórzył, bo myślałam, że to coś ważnego a on po prostu podszedł, przedstawił się i zapytał jak ja się nazywam. - cieszyła się.
-Jak miał na imię .?
-Nie mam zielonego pojęcia, zapomniałam.
-Sieroto ty moja. - śmiałam się z przyjaciółki.
-Ale wziął ode mnie numer i powiedział, że zadzwoni. - zapiszczała.
Z takim entuzjazmem opowiadała o nim, jaki to ona słodki i takie tam. Cieszyłam się, że kogoś poznała. Już dawno nie widziała jej tak szczęśliwej. Rozmawiałyśmy, aż  nagle przerwał nam dźwięk telefonu Weroniki. Odebrała sms'a i zaczęła piszczeć. Domyśliłam się, że to ten blondasek.Wzięłam jej telefon i przeczytałam wiadomość :
"Cześć. Co tam u ciebie słychać? Może spotkalibyśmy się jutro ? Marco :) "
 -Znamy już imię. - uśmiechnęłam się - Odpisuj.
"Hej, właśnie siedzę z przyjaciółką i  rozmawiamy. Bardzo chętnie, o której i gdzie ? :)"

Napisała  i pokazała mi telefon, żebym sprawdziła czy wszystko jet OK. Zgodziłam się i wysłała wiadomość. Odpisał :
"Cieszę się. Przyjadę po ciebie o 19. Mam do ciebie prośbę."
-Ciekawe czego on może od ciebie chcieć? - zapytałam .
-Zaraz się przekonamy - powiedziała.
"Przypomniało mi się właśnie, że umówiłem się na jutro z przyjacielem. Nie chce tego przekładać, spotkania z tobą tym bardziej. Więc pomyślałem, może twoja przyjaciółka pojechałaby z nami?"
-On chce, żebyś pojechała z nami bo umówił się z kumplem i nie chce tego przekładać, a z resztą, masz zobacz. -podała mi telefon.
-W sumie, czemu nie. Zapytaj tylko ile lat ma ten jego przyjaciel.
-Ok.
"Powiedziała, że się zgadza i pyta ile lat ma twój kumpel. :) "
-Zaraz się dowiemy. - uśmiechnęła się.
Nie musiałyśmy długo czekać, sms przyszedł od razu.
"Obaj mamy po 20 i być może uprzedzę następne pytanie, nazywa się Mario:)"
-Nazywa się Mario i ma 20 lat - oznajmiła Weronika. - wiesz, ja go chyba skądś znam.
-Ale którego, bo nie ogarniam. - zaśmiałam się.
-No Marco, ja go już chyba gdzieś widziałam, a może tylko mi sie wydaje.
-Pewnie ci się wydaje. Odpisz mu coś.
-Dobra, ale co.?
-Może zapytaj go gdzie pojedziemy, czy coś. Nie wiem, to twój boy. - zaśmiałam sie.
-Ha ha, bardzo śmieszne.
"A gdzie się wybieramy? "
Długo nie czekałyśmy na odpowiedź.
"Zabierzemy was do jakiegoś klubu:)" 
-Mówi, że do klubu.
-Spoko.
Werka odpisała:
"To do jutra:)"
Myślałam, że rozmowa już zakończona, ale on napisał coś jeszcze.
"My juz się żegnamy, a ja nadal nie wiem gdzie mieszkasz :)"
-Pyta o adres. - dała mi telefon - napisz mu. Zrobiłam to o co prosiła mnie przyjaciółka i oddałam jej telefon.Przyszedł jeszcze jeden sms.
"No to super, teraz możemy się pożegnać. Do zobaczenia :* Mario pozdrawia twoją przyjaciółkę, a tak wgl. jak ona ma na imię?"
-Mario cię pozdrawia. - Weronika spojrzała na mnie a potem zaczęła pisać.
-Podziękuj i pozdrów go ode mnie.
 "Karolina dziękuje i również go pozdrawia :)"
-Wykonane. -cieszyła się.
-Fajnie.  
Usłyszałyśmy głos mamy. Wołała nas na obiad, więc Weronika musiała zakończyć rozmowę ze swoim Romeo, przez co była bardzo niezadowolona.
"Muszę już kończyć, do jutra :*"
Wera ze skwaszoną minął odłożyła telefon i zeszła ze mną do kuchni. Zapytałam rodziców czy  możemy jutro wieczorem wyjść. Najpierw byli przeciwni, ale gdy opowiedziałyśmy im historię z lotniska, niechętnie ale się zgodzili.          


************************************************************
Z moich dziewięciu napisanych rozdziałów ten i dziewiąty podobają mi się najbardziej. Nie rozumiem dlaczego akurat ten, bo w sumie trochę głupi jest, ale mam do niego sentyment. :)

jeśli czytasz, pros o komentarz. :)

sobota, 16 marca 2013

5.No dowiem się w końcu o co chodzi .?

W mojej okolicy jest jednak więcej osób w moim wieku. Ale jakby się zmówili. Każde z nich wyjechało, i to w tym samym czasie... Przynajmniej poznałam ich rodziców. Bardzo mili ludzie. Dowiedziałam się, że ich dzieci wracają pod koniec lipca. Super, cały miesiąc sama...

Tydzień później :
Cały tydzień spędziłam sama w pokoju, oglądając telewizor lub gadając ze znajomymi z Polski. W piątek rano mama obudziła mnie, ponieważ jak stwierdziła ma świetną wiadomość :
-Bożę, mamo, dopiero 9.00. Są wakacje, daj mi pospać. - marudziłam.
-Wstawaj, nie marudź. Wzięłam dziś dzień wolny bo babcia przyjeżdża, musimy po nią jechać na lotnisko. - oznajmiła.
-A o której będzie w Dortmundzie .?
-Samolot przylatuje o 11.30.
-Słucham.?! O 11.30, to po kiego budzisz mnie o 9.?!
-Ponieważ cie znam i wiem, że zawsze się spóźniasz. A gdybym obudziła cie później , na pewno nie byłybyśmy na czas i babci musiałby na nas czekać. A sama dobrze wiesz, że ona ani angielskiego a tym bardziej niemieckiego nie zna, więc musimy być przed czasem. A teraz wstawaj i marsz na śniadanie.
-Już, już... - odpowiedziałam ze złością. Miałam dość gderania mamy więc wstałam, poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Zajęło mi to chyba 30 minut. Potem poszłam wybrać jakieś ubranie. Otworzyłam szafę i stałam z 5 minut zanim zdecydowałam się co ubrać. W końcu wybrałam to. Ubrałam się i o 9.45 zeszłam do kuchni. Przez kolejny kwadrans zastanawiałam się na co mam ochotę. Płatki ? Nie. Kanapki ? Mam ich już dość, ciągle je jem. Gdyby mama nie zrobiła mi jajecznicy, nie zdecydowałabym się co zjeść. Nie byłam głodna, ale mam mnie zmusiła. Bo jak twierdzi, śniadanie to najważniejszy posiłek dnia.
Wyjechałyśmy o 10.30, żeby się nie spóźnić. Bo przecież mogą być korki, albo jakiś wypadek, a nawet meteoryt mógł spać i zablokować drogę... Oj mamo, mamo.
Dojechałyśmy na lotnisko o 11.00. Musimy czekać na babcie jeszcze pół godziny... Gdy weszłyśmy na lotnisko, moim oczom ukazała się znajoma sylwetka. Wydawało mi się, że to Weronika, ale to przecież nie możliwe. Po chwili znajoma postać obróciła się i myślałam, że zwariuje ze szczęścia. To była Weronika.! Oszalałam. Przez moment stałyśmy i patrzyłyśmy na siebie. Kiedy oprzytomniałam popędziłam w stronę przyjaciółki. Wpadłyśmy sobie w objęcia.:
-Niespodzianka. - uśmiechnęła się Wera.
-Co ty tu robisz, przecież mówiłaś, że rodzice cię nie puszczą. Ty głupku, jak mogłaś.? - cieszyłam się.
Zauważyłam, że moja mama się śmieje. Podeszła do nas i nadal się cieszyła. O co ci kobieto chodzi.?
-I jak ci się podoba niespodzianka .? - zapytała mama.
-To ty o wszystkim wiedziałaś? Dlaczego mnie okłamałaś, czekałam na babcie, a tu ona. - udałam obrażoną.
-No wiesz co ? Ja do ciebie przylatuję żebyś nie czuła się samotna a ty mnie nie chcesz? No problemo, zaraz wracam do domu. - żartowała Weronika. Mamy dość dziwne poczucie humoru, ale ważne, że obie jesteśmy tak samo głupie.
-Przecież wiesz, że żartuję. Oczywiście, że się cieszę, nawet nie wiesz jak bardzo. Nie wyobrażasz sobie jak się nudziłam przez ten tydzień sama w domu. Przyjaciółka obdarzyła mnie szerookim uśmiechem.
-Wiesz jak ciężko mi było nie wygadać się, że przylatuje.
-Powiedz mi od kiedy to knułaś.?
-To pomysł twoich rodziców.
-No ale kiedy to wymyśliliście.? - dopytywałam.
-Jakoś pod koniec czerwca... - nie pozwoliłam jej dokończyć.
-Czerwca .?!
-Mhm.
-To dlatego się tak dziwnie zachowywałaś .? A ja myślałam, że masz mnie dość i cieszysz się, że wyjeżdżam.
-Chyba zgłupiałaś. - ściszyła głos.- Jak dojedziemy do domu to coś ci opowiem.
-Mmmm. Gadaj teraz.!
-Teraz nie, w domu ci powiem.
Całą drogę powrotną zastanawiałam się o co chodzi, i dlaczego nie chce mi tego powiedzieć teraz.
Na moje szczęście powrót trwał jakby krócej. Umilała mi go Weronika. Cały czas gadał i zachwycał się okolicą. Strasznie się jej spodobała. Kiedy dojechałyśmy na miejsce, oprowadziłam przyjaciółkę po domu, pokazałam jej pokój w którym zamieszka. Starałam się robić to jak najszybciej bo zżerała mnie ciekawość. Po 'zwiedzaniu' w końcu mogłyśmy pogadać, zaprowadziłam ja do mojego pokoju :
- Na ile przyleciałaś .?
-Twoi rodzice ustalili z moimi, że zostanę do końca wakacji.
-Genialnie - aż zapiszczałam z radości - No dobra, koniec tego, przechodzimy do tematu. Gadaj co miałaś mi opowiedzieć.
-Pierwszy dzień w Dortmundzie a tu taka akcja. - zachwycała się.
-No dowiem się w końcu o co chodzi .?


*******************************************************
Trochę krótki, ale jakoś tak wyszło.
Dzisiejszy mecz BVB, kocham. Świetny wynik, świetna gra ( oczywiście dopiero od 40 minuty ). Jestem chora, ale po meczu mam wrażenie, że czuje się trochę lepiej. Dortmundczycy uzdrowiciele chorych nastolatek. :)
A teraz czekam na piątek. Polska - Ukraina, nie mogę się doczekać.:)

środa, 13 marca 2013

4.Postanowiłam, że będę twarda.

 Z pozdrowieniami dla prawdziwej Weroniki, która strasznie męczyła mnie abym dodała nowy rozdział. :)
***********************
Weronika tak jak obiecała, pomogła mi w pakowaniu. Nie obyło się bez łez i żalów, ale ona zachowywała sie jakoś dziwnie. Niby było jej smutno, że wyjeżdżam , ale widziałam momentami delikatny uśmiech na jej twarzy. Czy ona po prostu udaje i płacze tylko na pokaz ? A może ma mnie dość i cieszy się, że wyjeżdżam? Nie dawało mi to spokoju.

Dzień wyjazdu.
Mieliśmy jechać o 8.00 . Wera przyszła się pożegnać. Może się myliłam, może nadal nie jestem jej obojętna? A może znowu robi to tylko na pokaz ? Jeśli tak, trudno. Szkoda tylko tych 5 lat spędzonych wspólnie. Mimo moich podejrzeń, dalej kochałam swoja przyjaciółkę. Nie mogłam powstrzymać się od płaczu, kiedy się żegnałyśmy. Ona też płakała. Przytuliłam się do niej i sterczałyśmy tak na środku drogi. Niestety to był koniec mojego 'pięknego' życia w Polsce. Zegnaj Polsko, witajcie Niemcy. Próbowałam się pocieszyć. Wsiadając do samochodu opanowałam już łzy, lecz kiedy ostatni raz spojrzałam na mieszkanie i przyjaciółkę, nie wytrzymałam. Wyłam jak małe dziecko. Uspokoiłam się dopiero po jakiejś godzinie. Nałożyłam słuchawki i włączyłam muzykę. Słuchałam moich ukochanych dołujących kawałków po których zrobiło mi się gorzej i znowu miałam ochotę płakać. Postanowiłam, że będę twarda. Zmieniłam smutasy na rock'owe kawałki. Trochę poprawiły mi humor, lecz tylko na chwilę. Jak na złość do mojej głowy zaczęły napływać wspomnienia i znowu się rozpłakałam... Rodzice mnie pocieszali, mam przesiadła się do mnie na tył i mocno przytuliła. Pomogło, do Dortmundu płakałam już tylko 2 razy. A droga była bardzo długa. Musieliśmy przejechać całą Polskę a potem Niemcy.

Okolica była cicha i spokojna. Gdy ujrzałam dom, zatkało mnie. Był ogromny. Szybko wysiadłam z samochodu i pobiegłam obejrzeć go całego. To co ujrzałam za domem totalnie mnie rozwaliło. Basen.! W Białymstoku mieszkaliśmy w bloku. Co prawda, nasze mieszkanie nie było małe. Dwu piętrowe, dość duże pokoje, ale nie było własnego podwórka. Mieszkanie w Białymstoku w porównaniu z domem w Dortmundzie mogło się schować. Poszłam do rodziców i zaczęłam nawijać :
-O matko, ten dom jest genialny. Skąd wziąłeś kase na niego.? Musiał kosztować fortunę.
-Mam swoje sposoby. - zaśmiał się tata.
-Byłaś już w środku .? - zapytała mama.
-Nie.
-To leć. - uśmiechnęła się mama.
Pobiegłam , otworzyłam drzwi i znowu mnie zatkało. Moim oczom ukazał się cudownie urządzony salon. Białe ściany, piękne, ciemne meble, kominek a na nim ogromny telewizor i ta przepiękna czarna kanapa na środku. Był jeszcze mały szklany stolik, wyglądał jak ten ze starego mieszkania. Kuchnia była równie ładna. Pobiegłam na górę prosto do mojego pokoju. Mama mówiła, że jest już urządzony. Powoli otworzyłam drzwi i weszłam do środka. W oczy od razu rzucił mi się herb BVB nad łóżkiem. Czarno-żółte ściany, ogromne łóżko, fajne małe biurko a na nim mój własny laptop i genialne meble. Miałam nawet własny telewizor, nie byłam materialistką, ale z niego cieszyłam sie najbardziej. W końcu będę mogła oglądać co mi sie podoba i kiedy. Miałam własną łazienkę.! Genialnie. Wyszłam z pokoju aby obejrzeć resztę domu. Był świetny. Nie wymarzyłabym lepszego. Poszłam do rodziców i zapytałam :
-Kto tak bosko urządził nasz dom .? - zapytałam podniecona .
-Załatwiłam przez internet projektantkę, no i proszę, mamy efekt. - uśmiechnęła się mama.
-Mój pokój tez ona urządzała .? Bo jest genialny. Nie przemyśleliście tego, teraz już z niego nie wyjdę.
-W tym ktoś jej pomagał, nie pamiętam kto. Ważne, że ci sie podoba.
-Jest cudowny. Dziękuję.- uściskałam rodziców i pobiegłam do pokoju zadzwonić do Werki, musiałam jej wszystko dokładnie opowiedzieć. Weszłam do pokoju, wzięłam laptopa, włączyłam 'skajpaja' , na szczęście Wera była online. Zadzwoniłam i zaczęłam nawijać jak świetny mam dom. Nie obeszło się bez prezentacji pokoju. Powoli obracałam laptopem dookoła, żeby Werka mogła wszystko wyłapać. Najdłużej zatrzymałam kamerkę na ujęciu łóżka, dokładniej nad łóżkiem. I wtedy przyszło mi cos do głowy:
-Mam genialny pomysł - zaczęłam - musisz tu do mnie przyjechać. Przecież są wakacje. Mogę ci nawet kupić bilet.
-Bardzo bym chciała, ale rodzice mi nie pozwolą. - powiedział ze smutkiem.
-A skąd wiesz? Zapytaj, poproś, ubłagaj. Albo zawołaj swoją mamę, ona nie lubi, może jak ja ja poproszę to sie zgodzi, a jeśli ona się zgodzi to twój tata też będzie musiał.
-A daj spokój, wiem, że mnie nie puszczą. Samą, samolotem i to do Niemiec. Wykluczone. Już słyszę tą dyskusje "Moja panno, nie ma mowy, nie zgadzamy się, przecież coś ci się może stać, sratatata..."
-Przecież ona nie są tacy źli.
-Nie znasz ich tak dobrze jak ja - upierał się - nie przegadasz mojej mamy. Jak sie uprze to nie ma zmiłuj. Z resztą sam wiesz. Wiesz, że bardzo bym chciała, ale nie mogę. - zrobiła smutną minę.
-Szkoda. - posmutniałam i straciłam nadzieje.
Rozmawiałyśmy do północy, aż zachciało mi się spać. Umówiłyśmy się, że jutro w południe do mnie zadzwoni. Dziwnie było kłaść się w nie swoim łóżku, chociaż już było moje, nie mogłam się przyzwyczaić .
Długo nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok. Zaczęłam się zastanawiać, jak ja tu sobie poradzę. W sumie język znam, więc z tym nie powinno być problemów. Ale nikogo tu nie znam. A z tego co wiem, w sąsiedztwie są tylko dwie dziewczyny. Musze je poznać, bo zanudzę się na śmierć.
Rozmyślałam i poczułam, że odpływam. Starałam się opanować myśli. Udało się. Zasnęłam ok 2.00 w nocy czekając na następny dzień.


*****************************************
No i mamy kolejny. Być może dodam coś jeszcze w tym tygodniu, ale nic nie obiecuje. Mam ostatnio jakąś blokadę i nie mogę napisać nic nowego...

poniedziałek, 11 marca 2013

3.Nigdzie nie znajdziesz takich emocji, jakie towarzyszą ci podczas meczu swojej ukochanej drużyny.

Miesiąc później.
Zakończenie roku szkolnego.
Jeszcze nigdy w życiu nie była tak załamana z powodu zakończenia roku.
Podczas rozdania świadectw cały czas wyłam. Widziałam, że Werka tez prawie płacze, ale stara sie być twarda.
Po rozdaniu zaprosiłam cała klasę na pizze. Znowu każdy mnie przytulał, jak ja tego nie lubię.! Siedzieliśmy, gadaliśmy od 12.00 do 16.00. Postanowiłyśmy z koleżankami z klasy, że urządzimy sobie dziś 'piżama party'. Zaprosiłam  kilka dziewczyn z klasy. Tylko kilka, ponieważ tylko one były normalne. Reszta to zwykłe  plastiki albo zapatrzone w siebie bogate lalunie, które interesuje tylko zawartość twojego portfela . Mniejsza o to. Udało mi sie namówić rodziców , żeby na noc pojechali do babci, abyśmy miały dom dla siebie. Punkt 20.00 pod moimi drzwiami  stawiły sie  Aśka, Anka, Dagmara, Karolina ( niestety w mojej klasie są trzy dziewczyny o takim imieniu, tylko mu dwie jesteśmy możliwe do wytrzymania, przynajmniej my tak uważamy :) ) Aga, Zośka no i oczywiście nie mogło zabraknąć Weroniki. Nie musiałam im nawet otwierać drzwi. Werka sama wparadowała  do domu z okrzykiem 'zaczynamy impreze'. Za nią weszła reszta dziewczyn. Poszłyśmy do salonu. Aśka przyniosła jakiś horror. Przygotowałyśmy popcorn i zaczęłyśmy oglądać. Nigdy w życiu sie tak nie bałam. Był naprawdę straszny. W niektórych momentach prawie płakałam ze strachu. A dziewczyny ? Aśka, Anka i Dagmara wyglądały jakby oglądały zwykły serial. Nie ogarniam. Reszta nie histeryzowała tak jak ja. Nie myślałam, że jestem aż takim dzieciakiem. Po filmie, tradycyjnie nadszedł czas na ploty. Usiadłyśmy za podłodze i zaczęłyśmy gadać. Rozmawiałyśmy, chyba na wszelkie możliwe tematu. W końcu doszłyśmy do mojego ulubionego - PIŁKA NOŻNA.!
-Ja nie wiem co ty w tej piłce widzisz takiego ciekawego. - zaczęła Zośka - 20 chłopów biega w tą i z powrotem za piłką. Można umrzeć z nudów.
-Ale jakich przystojnych. Jest czasem na czym oko zawiesić. - śmiała sie Aga.
W naszym gronie tylko ja i Karolina interesowałyśmy się piłką . No i troszkę Werka, tylko dzięki mnie. Niestety mimo tysięcy tłumaczeń  na temat spalonego, nadal tego nie ogarniała.
-20 lata za piłką a 2 stoi na bramce, zapomniałaś o bramkarzach. - poprawiłam koleżankę.
-Oj tam, ich prawie nie widać. - ciągnęła Zośka.
-Podczas ciekawego meczu widać, i to czasem bardzo dużo. - powiedziała Karolina.
-Dokładnie. - wtórowałam .
Zaczęłam rozmawiać z Karolina na temat Borussi, ona tez im kibicowała, ale nie tak bardzo jak ja. :)  Gadałyśmy, gadałyśmy a dziewczyny spoglądały ze zdziwieniem raz na nią, a potem na mnie.
-Jak baba może interesować sie piłką nożną- stwierdziła Zośka-Mój umysł tego nie ogarnia.
-Dokładnie- powtórzyły, każda po kolei.
-Głupie jesteście - zaśmiałam się- Nigdzie nie znajdziesz takich emocji, jakie towarzyszą ci podczas meczu swojej ukochanej drużyny. Ta radość po zwycięstwie, ten smutek po porażce. Wiecie ile razy płakałam i ze szczęścia i ze smutku? Ile razy nie mogłam spać po wygranym meczu? Ile razy chodziłam wesolutka po szkole tylko z tego powodu, że Borussia wygrała? Nigdy w życiu z tego nie zrezygnuje. Piłka nożna to to, co kocham. - w tym momencie zaczęłam sie szczerzyć jak szczerbaty do suchara. Ciągnęłyśmy ten temat jeszcze ze dwie godziny. Nagle spostrzegłam, że nie ma Werki. Po minucie usłyszałam kroki na schodach. To była ona, w ręku trzymała plakat Borussi, który wzięła z mojego pokoju. Oznajmiła, że wymyśliła świetną zabawę. Rozkazała wszystkim ponownie usiąść w kółeczku, jak pani w przedszkolanka rozwydrzonym bachorom. Dała plakat najpierw Dagmarze i kazała mówić, który piłkarz jest najprzystojniejszy. Oczywiście połowa stwierdziła, że Lewandowski. Karolina i Werka, że Piszczek. Aśce najbardziej podobał sie Bender , o gustach sie nie dyskutuje. Ja nie potrafiłam wybrać, a może po prostu nie chciałam ? 'Konkurs' na najprzystojniejszego piłkarza Borussi wygrał oczywiście Lewandowski. Kazałam Werce odnieść mój plakat na miejsce, czyli ścianę nad moim łóżkiem.
Rozmawiałyśmy, chyba od 4 nad ranem, aż zachciało nam sie spać. W końcu postanowiłyśmy sie położyć.
Obudziłam sie najwcześniej. Przeprowadzka już za dwa dni, przez to przez cały ostatni tydzień budziłam sie o 6.00. Bałam sie tego dnia, chciałam żeby nie nadszedł. Ale to było nieuniknione. Wstałam, poszłam do łazienki, ubrałam się i nie wiedziałam co robić. Dziewczyny śpią w salonie, nie włączę telewizora. Wzięłam laptopa, weszłam na fejsa z nadzieją, że ktoś będzie  online. Niestety zapomniałam o fakcie, żę jest pierwszy dzień wakacji a na dodatek w pół do siódmej rano.! Przejrzałam wszelkie możliwe strony a była dopiero 9.00.! Myślałam, że zwariuje. Siedziałam i bezczynnie gapiłam sie to na ekran , miałam boską tapetę, 
to na śpiące dziewczyny, potem znowu na tapetę, na ściany, czarny ekran telewizora... Rozglądałam sie po całym domu. W końcu Werka się obudziła. Dzięki Ci Panie.! A skoro ona wstała nie było możliwości żeby reszta jeszcze spała. To taka chudzina a chodzi tak głośno, jak słoń i na dodatek wlazła na stolik i zwaliła szklankę. Co obudziło wszystkie dziewczyny. Przeprosiła i poszła do łazienki. Po niej wszystkie ustawiły się w kolejce i czekały na swoja kolej. Do 11.00 wszystkie były ubranie i mogłyśmy robić śniadanie. Postanowiłyśmy, że zrobimy naleśniki, a dokładniej, ja zrobię. Nie chwaląc się, robiłam genialne naleśniki.
Nie obyło sie bez psikusów. Cała kuchnia była w mące, ale co tam, ważne że dobrze się bawiłyśmy. Zjadłyśmy moje pyszne naleśniki, pogadałyśmy jeszcze chwile i dziewczyny poszły do domów. Werka została żeby pomóc mi posprzątać kuchnie. Gdyby zobaczyła to moja mama, zeszła by na zawał.
-Za dwa dni wyjeżdżasz. - zaczęła smutno Weronika.
-Niestety. - stwierdziłam - Mam do cb prośbe.
-Mów. - uśmiechnęła sie.
-Mogłabyś przyjść do mnie, pomóc mi się spakować.? Fajnie by było spędzić te ostatnie chwile razem. - dostrzegłam na jej twarzy delikatny uśmiech.
-No oczywiście, jasne, że przyjdę. - oświadczyła.
-Z czego sie cieszysz .?
-Ja? Nie, zdaje ci się.
-Być może. - wiedziałam, że ona coś knuje, tylko co ?
Sprzątałyśmy, rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się. Nie mogłam sobie wyobrazić, że to się skończy. Strasznie sie tego bałam, pierwszy raz w życiu bałam się przyszłości




****************************************************************
Chrzanić zasadę, która mówi że rozdziały bd dodawane 2 razy w tygodniu. Jeśli bd miała czas to coś dodam, bo zapisanych stron w moim zeszycie jest coraz więcej. :)
Nie jestem zbyt zadowolona  z tego rozdziału, ale nie mogę go zmienić bo musiałbym pozmieniać 'przyszłość' Karoliny. :) A nie chce mi się, bo mam juz napisane następne trzy rozdziały. :)
jeśli czytasz, to proszę o komentarz :)
zostawiajcie linki do swoich opowiadań, chętnie poczytam :)

piątek, 8 marca 2013

2.Ta dziewczyna jest niesamowita, przecież wyjeżdżamy dopiero za miesiąc

Następny dzień. Sobota.

Pomimo tej całej  sytuacji, wstałam w dobrym humorze. Ubrałam się i zeszłam na śniadanie.
W kuchni byłą tylko mama.
-Dzień dobry - powiedziała.
-Cześć mamo.
-Jak sie spało.?
-A wiesz, że dobrze. Aż dziwne.
-Co ty na to, abyśmy poszły dziś na zakupy. Musisz ładnie wyglądać w nowym mieście .
-Dobry pomysł.- uśmiechnęłam się - I świetnie się składa, bo Weronika zamierza urządzić mi dzis wieczorem imprezę pożegnalną.
-Ta dziewczyna jest niesamowita, przecież wyjeżdżamy  dopiero za miesiąc.
-Wiem i dlatego tak bardzo ja kocham :)


Godzinę później.
-Popatrz , jaka boska bluzka . - zachwycałam sie.
-Racja, powinnaś ją przymierzyć.
Spędziłyśmy w galerii grubo ponad 3 godziny. Kupiłam sobie 4 nowe bluzki, dwie pary  spodni,  dwie sukienki i parę genialnych niebieskich convers'ów.. Kocham ten kolor, tak samo jak czarny i żółty.

W domu postanowiłam pochwalić sie nowymi nabytkami więc zadzwoniłam do Werki :
-Hej, kochana. - zaczęłam.
-No witam moja Niemkę - czasem jej nie rozumiałam, ja wyjeżdżam a ta się cieszy.
-Tylko nie Niemkę, moja droga. Jestem od nich o wiele ładniejsza. - wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Tak, tak, moje piękności. - śmiała sie.-Dobrze, że dzwonisz. Musimy obgadać parę spraw związanych z imprezą.- i zaczęła nawijać. Gadała, gadała. Ja tylko przytakiwałam. Nie pozwalała mi dojść do słowa. Aż w końcu skończyła.
-Rób co chcesz, zdaje sie za ciebie. Wiesz, byłam dziś z mamą na zakupach... - i teraz zamieniłyśmy się rolami. Lecz tylko w pewnym stopniu. Ja pozwalałam jej mówić. :)
Postanowiłyśmy, że impreza zacznie sie o 20 i będzie u niej, bo jej rodzice wyjechali na weekend.
O 15.30 Borussia grała mecz z Hannoverem 96.Nie mogłam tego przegapić. Już w pierwszych 30 minutach
 było 2:0 dla Dortmundczyków. Obie bramki zdobył Lewandowski. Pierwsza połowa zakończyła sie bez zmian. W drugiej Reus miał genialną szansę, ale Hoffman sfaulował go pod samiutkim polem karnym. Jak można faulować mojego ulubionego gracza BvB.  No jak, sie pytam .? Niestety musiał zejść a za niego wszedł Gotze, mój drugi ukochany piłkarz. Mario wykonywał wolnego. Zieler  nie miał szans na obrone tego strzału. Perfekcyjne wykonanie. I w taki oto sposób Borussia wygrała 3:0 z Hannoverem 96. Byłam mega szczęśliwa. Z tego wszystkiego zapomniałam o imprezie. Miałam tylko półtorej godziny aby sie wystroić. Ubrałam nowo zakupioną sukienkę do tego czarne baleriny . Pokręciłam włosy, umalowałam sie i o 19.45 była gotowa. Jak zwykle sie spóźniłam, ale moi znajomi byli do tego przyzwyczajeni.
Każdy mówił, że jestem szczęściarą. Niektórzy żartowali, że jednak warto było sie uczyć niemieckiego. Przyznam, że zawsze  lubiłam ten język.
Impreza była świetna. Werka sie postarała. Nie wypiłam ani  kropelki alkoholu , a bawiłam sie świetnie. Nie rozumiem ludzi, dla których impreza = chlanie do zgonu. Co cóż, są ludzie i taborety.
Dobrze, że wzięłam ze sobą aparat. Zrobiłam chyba z milion zdjęć, które zawisną na ścianach mojego nowego pokoju.
Podeszłam do Werki i powiedziałam :
-Dziękuję. - dałam jej buziaka i przytuliłam z całej siły.
-Nie ma za co - odpowiedziała ukazując mi swoje piękne, białe zęby .
-Jesteś najlepsza, nie wiem jak sobie bez ciebie poradzę. - prawie płakałam.
-To nie czas na płacz, moja droga.- stwierdziła Weronika - płakać będziemy przed twoim wyjazdem. Teraz masz się bawić i to jak najlepiej.
-Jak karzesz o pani. - zaśmiałyśmy się obie.
Wróciłam do domu o 8.00 rano. Zostałam, aby pomóc Werce w sprzątaniu. Kiedy dowlokłam się do pokoju od razu rzuciłam się na łóżko. Byłam tak zmęczona, że nawet sie nie przebierałam. Zasnęłam w sukience i niezmytym makijażu.
Obudziłam sie o 15.00. Zjadłam śniadanio-obiad obejrzałam kawałek jakiegoś filmu i poszłam odrobić lekcje.W poniedziałek miał być sprawdzian z Geografii, i tak byłam przekonana, że da gotowca. Nie uczyłam się, gdyż wiedział, że każdy bd miał odpowiedzi. Zrobię sobie ściągę i będzie git. Zadzwoniłam jeszcze do Wery, pogadałyśmy trochę . Zachciało mi się spać, więc pożegnałam się z przyjaciółką, wzięłam prysznic i znowu poszłam spać.

------------------
Drogie kobietki, wszystkiego najlepszego. :)
Pochwalcie sie co dostałyście. :)
********************************************************************
Jak na razie nic ciekawego sie nie dzieje, ale juz niedługo to powinno sie zmienić.
Dziekuje za komentarze pod 1 rozdziałam, nawet nie wiecie ile radości mi sprawiły. Z tego wszystkiego w moim zeszycie powstały kolejne dwa rozdziały. Dziękuję jeszcze raz. :* (i mam skromną nadzieję, że i tym razem sie na was nie zawiodę.)

BY THE WAY . oglądałam dziś powtórkę meczu Borussi z Szakhtarem. I teraz jeszcze bardziej żałuję, że nie mogłam obejrzeć wtorkowej transmisji na żywo... Grali na prawdę świetnie.
Jutro o 15.30 mecz z FC Schalke. HEJA BvB.! Wygramy. :)




czwartek, 7 marca 2013

ogłoszenie.

Uwaga, uwaga. ! :)

 Posty będą dodawane raz może dwa razy w tygodniu.
Kolejny dodam byc może jutro, może w sobote.

pozdrawiam : invincible. :)

środa, 6 marca 2013

1.Nie żartuj, to poważna sprawa.

Cały tydzień minął błyskawicznie, o dziwo. W końcu piątek.
Kiedy przyszłam do domu od progu przywitało mnie : 
-W końcu jesteś, musimy pogadać .
-Też Cie miło widzieć, mamo. W szkole świetnie, nie musisz pytać. - powiedziałam z ironią .
-Nie żartuj, to poważna sprawa.
-Dobra, dobra. To o co chodzi .?
-Siadaj - mama wskazała na krzesło - zaraz tata wróci, musimy na niego poczekać, on ci to wszystko wytłumaczy.
-Oho, zaczynam sie bać- stwierdziłam.
 Mama wymusiła uśmiech, czułam, że coś jest nie tak. Siedziałyśmy w ciszy jakieś 10 minut, aż w końcu tata wrócił do domu.
-Witam domowników. - krzyknął w drzwiach.
-Cześć tato.
-Cześć kochanie.
-Sądząc po waszych minach, powiedziałaś już Karolinie .? - zapytał .
-Nie, czekałam na ciebie, ty jej to powiedz. - dostrzegłam w głosie mamy... rozpacz , może żal, dokładnie nie potrafiłam tego zdefiniować.
-Dobrze - tata spoważniał - Córeczko, dostałem awans.
-No to się cieszę - stwierdziłam - ale nie rozumiem dlaczego robimy z tego taką 'aferę' .?
-To jeszcze nie koniec wiadomości, dostałem awans i musimy sie przeprowadzić - a tym momencie przerwał.
-Przeprowadzić .?! Ale dokąd , daleko .? Mów.!
-Do Niemiec. - popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem.
-Do Niemiec .?! - wrzasnęłam - Jak do Niemiec.?!
-A dokładniej do Dortmundu - w tym momencie myślałam, że oszaleje. Ja nie mogę sie wyprowadzić z mojego kochanego Białegostoku. Przecież ja tu mam szkołe, to co, że jej nie cierpię, przyjaciół, wszystko...
-Dlaczego mi to robicie .?! - wybuchnęłam płaczem i uciekłam do swojego pokoju. Trzasnęłam drzwiami, położyłam się na łóżku, wtuliłam twarz w poduszke i ryczałam jak małe dziecko.
Usłyszałam pukanie do drzwi .
-Kochanie, porozmawiaj z nami - genialnie, nie po to uciekłam z kuchnie, żeby ich znowu widzieć.
-Idźcie stąd, chce być sama.! - wrzasnęłam. Miałam wrażenie, żę w ogóle  tego nie słyszeli, wparadowali do pokoju. Mama usiadła na brzegu łóżka, a tata stał i nieobecnym wzrokiem patrzył w okno.
-Córeczko, zrozum, to dla taty ogromna szansa - mama trajkotała jak najęta, a tata? tata stał i nadal patrzył w okno. Zrobiło mi sie go żal. Wiedziałam jak bardzo kochał swoją pracę. Robiąc taką aferę postąpiłam egoistycznie.
Przełamałam się w końcu i łamiącym sie głosem powiedziałam : 
-Przepraszam, nie powinnam się tak zachować. Ale to był dla mnie szok.!
-Nie masz za co przepraszać - uśmiechnął się tata. Starałam się odwzajemnić uśmiech, lecz wyszedł dość sztuczny. Zawsze coś.
-To kiedy mamy sie przeprowadzić .? - zapytałam.
-Stwierdziliśmy z mamą, żę wyjedziemy dopiero w wakacje, abyś ten rok mogła ukończyć w Polsce. 
-Jacy łaskawi . - pomyślałam.
-Znalazłem już mieszkanie na obrzeżach Dortmundu. Świetne miejsce. Nie daleko jest szkoła, więc będziesz mogła chodzić pieszo... - mówił o tym dość długo. Około 16 zostawili mnie samą. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Postanowiłam zadzwonić do Weroniki :
-Elo, co tam .? - powiedziała, jak zwykle wesolutka Werka.
-Hej, mogałabyś do mnie wpaść, musimy pogadać.
-Uu, to chyba coś poważnego, twój ton nie wróży nic dobrego. - nie chciałam tego rozwijac przez telefon.           
 -Więc jak .?
-Będę za pół godziny.
-Dobra, czekam. Pa.
-Na razie. - posłała mi całusa i się rozłączyła.
Poszłam do kuchni coś zjeść. Mama ugotowała jakąś zupę, a w lodówce pustki.. Więc byłam zmuszona nalać sobie zupy, gdyż czułam jak żołądek skręca mi sie z głodu.
Zjadłam i czekałam na Weronikę. W końcu usłyszałam dzwonek do drzwi, Poszłam otworzyć. Wera od progu zasypywała mnie milionem pytań. Poszłyśmy do mojego pokoju, usiadłam na przeciw niej i oświadczyłam : 
-Werka, mój tata dostał awans, musimy sie przeprowadzić. - było mi ciężko to mówić, ale nie miałam wyjścia - przeprowadzić do Niemiec, do Dortmundu. Mówiąc to miałam łzy w oczach, zauważyłam że nie tylko ja. Werka również zaczęła płakać. Siedziałyśmy i beczałyśmy, jakby któraś z nas miała zaraz umrzeć.
Kiedy w końcu sie uspokoiłyśmy Weronika zapytała :
-To kiedy się przeprowadzasz .?
-Dopiero w wakacje, rodzice chcą abym ten rok zakończyła jeszcze w Polsce. Ale ja nie chce jechać, nie chce cie zostawiać. Nie chce.! - znowu sie rozpłakałam .
- Oj przestań beczeć. Będziemy do siebie  dzwonić, jest przecież internet , skajpaj ( wiedziała, że zawsze to słowo mnie śmieszyło ). A po za tym, kobieto, jedziesz do Dortmundu, w końcu będziesz mogła iść na mecz Borussi, zobaczyć Signal Iduna Park, zawsze o tym marzyłaś.!
-Wiesz, że nawet o tym nie myślałam. Przynajmniej jeden pozytyw tej całej sytuacji.
Siedziałyśmy i gadałyśmy do 19. Mimo, iż do przeprowadzki pozostał miesiąc, Weronika postanowiła że jutro zrobi mi imprezę pożegnalną. Znając ja, nie będzie to jedyna taka impreza w tym miesiącu .




****************************************************************************************************
No i mamy pierwszy rozdział. Jeśli ktos to czyta to prosze o komentarz, będzie mi miło, zobaczyć, żę komus podobają sie moje 'wypociny.'  :) 
Jejku, jak sie ciesze. Borussia wygrała wczoraj 3:0 z Szachtarem. Niestety nie mogłam oglądać meczu, ale jak zobaczyłam wynik, myślałam że posikam się ze szczęścia. :):):):):):):):):)