Wczoraj wieczorem Werka była tak podekscytowana spotkaniem z Marco, że cały czas o tym gadała. Rozmawiałyśmy do późnych godzin, więc Weronice nie chciało się już iść do pokoju, który przygotowała jej moja mam i zasnęłyśmy w moim łóżku. W sumie, było ono tak duże, że mogłyby spać z nami jeszcze ze dwie osoby i każdemu byłoby wygodnie.
Rano obudziło mnie uczucie zgniatania. Jak sie potem okazało była to połowa ciała mojej przyjaciółki, która nie wiem jakim sposobem, wygięła sie tak, iż miałam wrażenie, że gdyby się poruszyła połamałaby każdą kość swojego szkieletu. Delikatnie wygramoliłam się z pod Weroniki i zerknęłam na zegarek, była 10.00. Powali zeszłam z łóżka, aby nie zbudzić przyjaciółki. Niestety, w moim pokoju panował taki porządek, że potknęłam się i upadłam tak głośno, że umarłego by obudziło.
-Matko, co się stało? - zapytała zaspana Weronika.
-Nic, wywaliłam się przez twój but, dzięki. - zaśmiałam się.
-Sorki, wydawało mi się, że rzuciłam je bliżej ściany.
-Pewnie krasnoludki przeniosły je na środek pokoju.
-Nic ci sie nie stało?
-Nie - wstałam z podłogi - śpij, dopiero 10.
-Dość już spania, pora wstawać. Widzisz, jednak dobrze, że się wywaliłaś, przynajmniej się obudziłam. - cieszyła się.
-Ha ha, bardzo śmieszne. - strzeliłam focha i poszłam do łazienki.
-Oj Karolinko, nie fochaj się. - usłyszałam po zamknięciu drzwi od łazienki. Wiedziała jak bardzo nienawidzę tego zdrobnienia. Otworzyłam drzwi i głosem filmowego przestępcy powiedziałam :
-Nie znasz dnia i godziny, strzeż się.! - i zamknęłam drzwi. Wyszło nie najgorzej. Może powinnam pomyslac o karierze aktorki. Kto wie.
Wzięłam prysznic, ubrałam się i wyszłam z łazienki dalej udając focha. Po mnie poszła Weronika. Siedziała tak chyba z pół godziny. Ileż można? Wyszła, wzięła ubrania i z powrotem weszła do łazienki. O godzinie 11. zeszłyśmy do kuchni. Spostrzegłam na stole kartkę. Podeszłam i zaczęłam czytać :
"Pojechaliśmy z tatą na zakupy. Wrócimy ok. 13. W lodówce macie kanapki. Mama"
Dałam kartkę przyjaciółce. Przeczytała i od razu powędrowała do lodówki. Wzięła talerz z kanapkami i zjadłyśmy śniadanie. Potem poszłyśmy do salonu obejrzeć cos w TV. Ponad 200 kanałów, a nie ma co oglądać! Zwariować można. Na dworze było pięknie, więc postanowiłyśmy skorzystać i się poopalać.ubrałyśmy stroje kąpielowe i poszyłyśmy nad basen. Weronka, kiedy go zobaczyła od razu zmieniła zdanie. Zamiast opalać się wraz ze mną postanowiła popływać. Po 15 minutach znudziło sie jej, przyszła do mnie i położyła się na leżaku obok. I 'nagle' przypomniało się o wieczornym spotkaniu z blondaskiem.
-Ej, która godzina? - zapytała.
-W pół do pierwszej, do wieczora jeszcze długo. - zaśmiałam się.
-W co ja się ubiorę? Matko, nie mam się w co ubrać. - panikowała.
-Pożyczę ci coś, nie histeryzuj.
-Dzięki. - dała mi buziaka - Wiesz co?
-No co ?
-Zastanawiam się jak wygląda ten cały Mario.
-No wiesz, być może ma ręce i nogi, włosy, nos, uszy i oczy... - zażartowałam, a Weronika obdarzyła mnie piorunującym spojrzeniem.
-Bądź poważna.
-Ależ jestem. A po za tym, to raczej ja powinnam sie nad tym zastanawiać .
-A zastanawiasz się ? - zapytała szczerząc się.
-Nie, nie obchodzi mnie to . - odpowiedziałam obojętnie.
-Nie wierzę. Widziałam jak sie uśmiechnęłaś gdy wypowiedziałam jego imię.
-To już nawet uśmiechnąć się nie można?
-Znam cię i wiem, że się cieszysz. - ciągnęła. I miała racje, cieszyłam się, że w końcu kogoś tu poznam.
-Dobra, dobra, masz rację. Zadowolona?
-Wiedziałam. - cieszyła się jak małe dziecko.
Rozmawiałyśmy jeszcze przez jakiś czas, a potem poszłyśmy do domu. Nie chciałam wieczorem chodzić cała czerwona. Dlaczego nie mogę, tak jak normalni ludzi, opalać się na brązowo a nie na czerwono. Przeklęta jasna karnacja.!
Weronika juz od godziny grzebała w mojej szafie i nadal nic nie znalazła. Postanowiłam jej pomóc. Wzięłam jej walizkę, której nadal nie rozpakowała i znalazłam genialna spódnicę. Szukałam bluzki, ale żadna nie pasowała. Przypomniałam sobie, że na ostatnich zakupach w Polsce kupiłam taką, która świetnie wyglądałaby z ta spódnicą. Dobrałam jeszcze jakieś dodatki i całą stylizacje pokazałam przyjaciółce. Na początku nie bardzo sie jej podobała, ale mimo to kazałam jej ją przymierzyć. Wyglądała słodko. Znalazłam w mojej szafie jeszcze buty i całość była perfekcyjna.
-Uważaj bo sie w tobie od razu zakocha. - żartowałam z przyjaciółki.
-No i dobrze. - po chwili oznajmiła.- Ja tobie tez coś wybiorę, ok ?
-Dobra, tylko dobieraj tak, abym nie wyglądała jak zdzira.
-Nie ufasz mi .?
-Ufam, ale u ciebie wszystko jest możliwe.- zaśmiałam się.
Krzątała się po pokoju, to do szafy, do walizki. A ja siedziałam oglądając powtórkę meczu. Po jakichś 15 minutach Werka ukazał mi swoja stylizację. Przyznam, że nawet mi się podobała.
-Postarałaś się.
-No ba, a ty we mnie wątpiłaś.
-Przepraszam, już więcej nie będę.
18.00
Wera już od 15 minut siedziała gotowa i ciągle zerkała na zegarek Ja dopiero zaczynałam się szykować. Ubrałam strój, który wybrała mi przyjaciółka. Pokręciłam delikatnie włosy, dlaczego muszę mieć proste włosy? Kocham kręcone.! Niestety Bóg i rodzice obdarzyli mnie prostymi... Umalowałam się i po 45 minutach byłam gotowa. Myślałam, że trwało to dłużej bo Weronika co minutę mnie pośpieszała, co tylko opóźniało przygotowania. Nie obyło się bez zdjęcia. Musiałam uwiecznić każdy moment mojego życia. Zrobiłyśmy sobie 'słit focie' i czekałyśmy na chłopaków. Równo o 19 pod dom zajechało czarne BMW.
-Bożę, z kim ty się umówiłaś ? - zapytałam ze zdziwieniem patrząc na parkujący samochód.
-Z uroczym blondaskiem. - oznajmiła zadowolona. - Może ma bogatych rodziców?
-Albo kręci jakieś lewe interesy.
-Daj spokój.
Miałam w głowie jeszcze wiele przypuszczeń co do tego skąd on ma taką furę. Ale to, co się stało, nigdy nie przyszłoby mi do głowy. Stałyśmy jak głupie pod drzwiami czekając aż zadzwoni do drzwi. Zadzwonił. Jako 'pani domu' otworzyłam i prawie zemdlałam. Moi oczom ukazał się Marco Reus i Mario Goetze. Tak, ta dwójka z Dortmundu. Dwójka moich ukochanych piłkarzy.
-Hej. -powiedzieli obaj. A ja stałam z otwarta gębą i gapiłam sie na nich jak głupia. Dobrze, że stała za mną Weronika, Pchnęła mnie i oprzytomniałam.
-Cześć. - uśmiechnęła się, chyba na prawdę nie zdawała sobie sprawy z tego, kto przed nami stoi.
Rozbawiła ich moja reakcja, na szczęście, bo wyszłam na idiotkę.
-Fanka? - spytał Mario.
-Mhm. - tylko delikatnie potrząsnęłam głową przytakując.
-To się chyba nigdy nie skończy - powiedział Marco ze złością. Mario przytaknął . Stałam z przerażona miną i nie wiedziałam co powiedzieć.
-Żartuję. - uśmiechnął sie Reus i wraz z przyjacielem zaczęli się śmiać.
-Ej, ja myślałam, że mówisz serio i na prawdę sie przestraszyłam. - oznajmiłam już całkiem normalnie. Karolino, witaj wśród żywych.
-Przepraszam, ale to już nasz taki zwyczaj. Każda dziewczyna reaguje tak na nasz widok. Nie wybaczyłbym sobie, gdybyśmy i tym razem nie zrobili tego numeru. Żebyś widziała swoją minę. - znowu zaczęli się śmiać.
-To są ci piłkarze, których tak uwielbiasz ? - szepnęła mi do ucha przyjaciółka. Zrobiłam facepalma i tylko gardząco pokiwałam głową.
-To co, możemy wreszcie jechać? - zapytał Reus.
-Jasne - odpowiedziała Weronika i wszyscy powędrowaliśmy do czarnego BMW.
-Świetny samochód. - powiedziałam.
-To Mario. - oznajmił.
-Skoro samochód jest jego, to dlaczego ty prowadzisz ?
-No właśnie Reus'iu ? - zaśmiał sie Mario. - Oddawaj kluczyki. Marco ze skwaszona miną rzucił przyjacielowi klucze i otworzył drzwi Weronice. Mario zrobił to samo. Siedziała obok niego a gołąbeczki z tyłu. Po paru minutach rozmowy, zapomniałam, że rozmawiam, moim zdaniem, z najlepszymi piłkarzami Europy, tylko ze zwykłymi chłopakami. Oni byli naprawdę bardzo sympatyczni.
Wieczór minął przemiło. Mario to naprawdę miły facet. Przystojny, ma świetne poczucie humoru i czułam się przy nim jak w domu, w Polsce. Miałam wrażenie, że znamy sie od wieków. Z każda minuta stawał mi sie bliższy. Z tego co zaobserwowałam, Weronika tez zbliżyła się do Marco. Nie odstępował jej na krok. Dzięki chłopakom poznaliśmy Błaszczykowskiego, Piszczka i ich partnerki. Pomimo sporej różnicy wieku dobrze dogadywałam sie z Ewą, żona Łukasza. Spędziliśmy świetny wieczór w miłym towarzystwie.
W drodze powrotnej prowadził Reus, gdyż Mario uznał, że skoro tak bardzo chciał prowadzić wcześniej, pozwoli mu teraz. Stwierdził, że lubi uszczęśliwiać ludzi. A przy okazji mógł wypić z kolegami. Chłopaki zaprosili nas na wtorkowy trening, chętnie się zgodziłyśmy.
Kiedy dojechaliśmy do domu odprowadzili nas do samych drzwi. Mario pocałował mnie w policzek, przez co się zarumieniłam.
-Ślicznie wyglądasz z rumieńcem. - szepnął mi do ucha na co jeszcze bardziej spurpurowiałam.
-Dobranoc piękna. - Marco pożegnał się z Weroniką.
-Dobranoc blondasku. - cmoknęła go w policzek.
Pożegnaliśmy się, blondasek z Gecusiem (spodobało mi sie to zdrobnienie, będę go częściej używać) wrócili do samochodu, a my weszłyśmy do domu.
-Boże, kocham cię, nawet nie wiesz jak bardzo. - przytuliłam przyjaciółkę.
-To już wiem, mówiłaś mi to już z dziesięć razy. - zaśmiała się - A teraz koniec, tych przytulasów, bo padam na twarz. Idziemy spać, jutro sie pozachwycasz.
-Dobra, ale wątpię żebym dziś zasnęła.
-Jestem tego pewna, więc dziś z tobą nie śpię. - uśmiechnęła się.
-Jeszcze do mnie przyjdziesz, zobaczysz. - zaśmiałam się.
Tak jak myślałam, nie mogłam zasnąć.Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Poszłam do pokoju Werki sprawdzić czy śpi, niestety spała. Trudno, poleżę może w końcu zasnę. Próbowałam ustalić o której wróciłyśmy . Z moich obliczeń wyszło, że ok. 4, czyli leżę już bezczynnie półtorej godziny. Starałam się pohamować radość i w końcu zasnąć. Było ciężko, bo słońce świeciło prosto w moje okno. Wstałam zasunęłam roletę i w końcu zasnęłam.
****************************************************************
Taki trochę długi, dłuższy od innych. Jakoś tak wyszło, może i dobrze, bo KTOŚ narzekał, że poprzednie rozdziały są krótkie więc proszę. :)
PIĄTEK, PIĄTECZEK, PIĄTUNIO przybywaj, bo zwariuje.!
sweet rozdział ;)
OdpowiedzUsuńTen KTOŚ ma racje, bardzo się cieszę, także się cieszę, że dodałaś dłuższy rozdział.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że szybko napiszesz kolejny, tak samo długi ;p
Życzę weny !
bosko ! <33 kocham to <33333
OdpowiedzUsuńdodawaj następny jak najszybciej bo zwariuje ;DD
też nie moge doczekać się Piątku i meczyku *.*
pozdrawiam ;**
Super! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny!
Zapraszam do mnie http://sylwunia09.blogspot.com/2013/03/rozdzia-46.html miły byłby też komentarz ;)
Świetne <3 Czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńTeż nie mogę doczekać się piątku. Meczyki <3!.
Piątku przybywaj. <3 ;d
zapraszam do mnie:
http://krok-w-strone-lepszego-zycia.blogspot.com/
Piątek! wieczorny mecz! jest coś piękniejszego ? chyba nie..no chyba ze naga klata Mario ;d
OdpowiedzUsuńświetny rozdział !! <3
zapraszam do mnie http://trulululululululu.blogspot.com/